piątek, 27 marca 2015

XIV. Wiosna w sercu

Zaufanie to cząstka duszy, którą oddajesz komuś w nadziei, że nadal pozostanie Twoja.” [4]
1 maj 2012 r.
            Czas płynął nieubłaganie. Nim wszyscy zawodnicy się zorientowali nadszedł koniec sezonu klubowego. Musieli wrócić do swoich domów, zregenerować siły i odpocząć przed zmaganiami kadrowymi. Anię i Antonina czekała długa przerwa w ich związku. Nawet jeśli kobieta chciałaby z nim polecieć do Francji na cały ten okres to do końca czerwca trwał rok szkolny w polskiej placówce dydaktycznej. Nie bardzo Francuzowi uśmiechało się zostawienie partnerki w Polsce, gdzie w każdej chwili mogła spotkać swojego byłego męża. Chociaż dziewczyna zapewniała go, że nie ma się czego martwić, bo ona nie zamierza ponownie wchodzić do tej samej rzeki. Ostatecznie zgodziła się pojechać z nim na weekend majowy do jego domu, gdzie miała poznać rodziców mężczyzny. Trochę się tego bała, bo kompletnie nie wiedziała jak rodzice wybranka na nią zareaguje, ale jej obawy był kompletnie nie uzasadnione. Pani Rouzier przyjęła ją bardzo serdecznie i gotowa była nawet rozmawiać z dziewczyną po angielsku. Anna zapulsowała tym, że znała francuski dzięki czemu obyło się bez krępujących sytuacji.
            Pani domu i matka atakującego w jednym uważnie przyglądała się Polsce. Wydawało się, że jej syn nie widzi po za nią świata. Towarzyszył jej na każdym kroku i pilnował by czuła się jak najlepiej. Nawet zasugerowała mu, że przecież ona nie jest małym dzieckiem i nie musi jej cały czas niańczyć, więc usłyszała historię poprzedniego związku Gacek. Jedyny komentarz na jaki się zdobyła to by nie przesadził w drugą stronę, bo taka nadopiekuńczość też nie jest dobra. Nie była przekonana czy dziewczyna innego kraju jest odpowiednią partią dla jej syna, ale wystarczyło kilka godzin by Ania oczarowała ją swoją szczerością i łagodnym usposobieniem. Była kompletnym przeciwieństwem Lorie, która zawsze stawiała tylko i wyłącznie na swoim. W tym związku Rouzier miał więcej swobody. Nauczycielka nie chodziła za nim jak cień, a z jej oczu gdy tylko na niego spojrzała biła miłość i czułość. Troszczyła się o niego i martwiła razem z nim jego utrapieniami. Matce atakującego tylko jedna rzecz nie dawała spokoju, a mianowicie jak ich związek przetrwa kiedy Antonin będzie musiał zmienić klub, bo przecież nie będzie grał w Polsce do końca swojego życia. Ania przecież miała pracę, rodzinę i przyjaciół w kraju znad Wisły. Jednak młodzi raczej się tym nie martwili, bo liczyła się dla nich tylko to co tu i teraz. Żyli po prostu chwilą.
Szkoda, że nie możemy zatrzymać tej chwili, tu i teraz, żeby żyć w niej na zawsze. [1]
            Przechadzali się właśnie po Saint-Martin-d'Hères, czyli rodzinnym mieście siatkarza. Ania ubrana w zwiewną, letnią sukienkę rozkoszowała się lodami, które kupił im przed chwilą mężczyzna. Gacek od dawna nie czuła się tak zrelaksowana jak podczas tych kilku dni u boku Antonina. Owszem w Kędzierzynie-Koźlu również często bywali sami, ale gdzieś tam z tyłu głowy siedziała im świadomość, że następnego dnia ona musi iść do pracy, a on na trening. Te kilka dni kompletnego i błogiego lenistwa było czymś co pozwoliło im zresetować swoje umysły. Mieli również świadomość, że za kilka dni będą musieli rozstać na parę tygodni, a przynajmniej do czasu dopóki Ania nie zakończy roku szkolnego w liceum. Jeszcze nie wiedzieli jak to wszystko połączą, ale przez obecną chwilę nie chcieli się tym martwić. Była żona Zbyszka Bartmana obawiała się tego okresu w ich związku. Nie chciała się z nim rozstawać chociaż na minutę. Relacja, którą miała z Antoninem była zupełnie różna do tej z Bartmanem. Tu byli sobie równymi partnerami i Rouzier liczył się z tym, że i ona ma jakieś plany w swoim życiu zawodowym czy prywatnym. Chciał je znać. Spędzali sporo czasu na rozmowach i wspólnym rozwiązywaniu problemów. Z kolei ona i Zbyszek od pewnego momentu kłócili się praktycznie każdego dnia. Owszem wspierała go w jego pracy, ale oczekiwała od niego tego samego. Potrzebowała tylko odrobiny wsparcia, zrozumienia i zapewnienia, że jej problemy SA na równi z jego. Nie odnalazła tego. Małżeństwo okazało się kompletną porażką i oboje zapłacili za to słoną cenę. Jednak miała świadomość, że nie może wiecznie być obrażoną na los rozwódką. Musiała dopomóc szczęściu, które pojawiło się na jej drodze i zaryzykować. Czy się bała? Panicznie i głownie tego, że nadejdzie dzień kiedy ona się obudzi a u jej boku nie będzie Rouziera. 
Strach nas opętał
Zatrzyma czas w sercach
Tylko mnie nie strasz
Że odkochasz się.
Gdy strach jak szyderca
Stoi na zakrętach
Tylko mnie nie strasz
Że życie ciągle zmienia się. [2]
            - Podoba ci się na moim końcu świata? – usłyszała jego głos, który szybko sprowadził ją na ziemię.
            - Malowniczo i pięknie. Idealne miejsce by uporządkować swoje życie.
            - Nasze chyba jest już uporządkowane, co?         
            - Co masz na myśli?
            - Ania, nie wiem jak nazwać naszą relację. Niby zachowujemy się jak para i wszystko, ale nigdy o tym nie rozmawialiśmy. – Miał rację. Jakoś zawsze unikali tego tematu. Możliwe, że ze strachu przed tym co ma do powiedzenia druga osoba. Mieli swoje przeżycia w związkach i nie chcieli zbyt szybko wypowiadać dwóch najcenniejszych słów dla każdej osoby. Chociaż mieli tą przeklętą pewność, że się kochają to woleli poczekać, aż ta druga strona przyzna się do swoich uczuć.
Ty i Ja
Chcemy znów się bać
Zatłoczonych miejsc
Życia sam na sam.
Może tak
Dajmy szczęściu znak
To się zdarza raz
Niech się zdarzy nam. [2]
            - Anto… Kurczę to takie trudne. – Gubiła się w swoich myślach, ale co do uczuć była pewna. – Wiem, że mamy swoje przeszłości i ich się nie pozbędziemy i że to co było kiedyś powoduje w nas lęk o przyszłość. Jednak nie mogę żyć bez ciebie. – Spojrzała w jego oczy. Postanowiła zaryzykować i wyznać mu to co czuje. Miała tylko nadzieję, że nie przegra.
Miłość to gra, kto pierwszy powie „kocham” – przegrywa. [3]
            Pocałował ją. Spokojnie i bez żadnych popędzeń. Delektował się jej wargami milimetr po milimetrze. Lody już dawno poszły w zapomnienie i wylądowały na chodniku. Liczyło się tylko to, że tego dnia zaświeciło słońce nad ich wspólnym życiem, a wiatr wniósł pewność, że zawsze będą razem. Pokochał ją już chyba te kilka lat temu podczas Mistrzostw Europy, kiedy wylał na jej koszulkę kawę. Możliwe, że już wtedy los planował splątanie ich ścieżek, ale skutecznie się temu wymknęli. Widocznie byli sobie zbyt mocno przeznaczeni by uniknąć kolejnego spotkania, które przyszło w momencie gdy on i ona tego potrzebowali.
            - Anno Gacek, Kocham Cię – wyszeptał jej prosto w usta, a ją owładnęła słodka fala rozkoszy. Uśmiechnęła się do niego i przytuliła. Potrzebowała go jak powietrza i nagle zrozumiała jeden podstawowy błąd jaki popełniła w związku z Bartmanem. Po prostu to nie była ta jedna jedyna miłość, na całe życie, która uniemożliwia nam funkcjonowanie z drugą osobą. To uczucie było czymś innym niż poprzednie. Tamto wydawało się kompletnie niedojrzałe i nieprzemyślane.
            Spacerem, skierowali się w stronę mieszkania rodziców Antonina. W międzyczasie Francuz musiał cofnąć się do pobliskiego sklepu, bo jego mama zapomniała kupić mleka. Ania postanowiła bardzo powoli kierować się w stronę osiedla tak by mężczyzna mógł ją dogonić po zakupach. Słońce pieściło jej już nie taką bladą skórę, a wiatr wesoło plątał włosy. Czuła się taka lekka, że poczuła wyrzuty sumienia. Bartman dalej nie pogodził się z ich rozstaniem, a ona już w zasadzie ułożyła sobie wspólną przyszłość z Rouzierem. Nie tak to powinno być, bo może i Zbyszek nie był wobec niej do końca uczciwy to również zasługiwał na szczęście i wierzyła, że w końcu i on spotka kobietę swojego życia. Życzyła mu tego. Atakujący szybko ją dogonił i ręka w rękę pokonywali kolejne metry.
            - Antonin! – usłyszeli za sobą głos jakiejś kobiety. To była Lorie, która już nie była posiadaczką drapieżnej fryzury, ale miała delikatne loki sięgające ramion. Prowadziła wózek z dzieckiem. Mężczyzna mocniej ujął rękę Polki.
            - Słucham? – chłód bijący z jego słów spowodował, że Annie zrobiło się chłodno.
            - Od kilku tygodni próbuję się z tobą skontaktować. Unikasz mnie.
            - Nie widzę sensu by z tobą rozmawiać. Nie jesteśmy już razem.         
            - Musimy jednak porozmawiać.
            - Nie mamy o czym. To koniec zrozum to.
            - Jednak sadzę, że mamy. Może odprowadzimy twoją partnerkę i porozmawiamy bez świadków?
            - Jeśli masz cos mówić to równie dobrze możesz to zrobić przy niej. Nie mamy przed sobą tajemnic. – Odważnie spojrzał w jej piwne oczy, które kiedyś uważał za najpiękniejsze na świecie.
            - Antonin nalegam na chwilę prywatności…
            - Mówisz teraz albo wcale.
            - Sam tego chciałeś. Jesteś ojcem.
            - Co?
            - SŁUCHAM?! – Ania nagle zapomniała w jakim kraju obecnie jest i wyrwało jej się słowo po polsku.
            - Lorie, nie rób sobie żartów na ten temat. Nie jestem żadnym ojcem.
            - Urodziłam twoje dziecko kilka tygodni temu. –Te słowa dla Gacek brzmiały jak wyrok. Nie tego się spodziewała.
            - To nie jest moje dziecko. – Rouzier próbował zatrzymać przy sobie Polkę, ale ta wyrwała mu rękę z uścisku i skierowała się w stronę klatki schodowej. Nie słuchała jego krzyków. Czuła się okropnie. Nie mogła uwierzyć, że on ma dziecko z inną. Weszła do mieszkania jego rodziców i przeprosiła seniora rodu i schowała się w sypialni chłopaka. Była w obcym państwie i nie miała gdzie się podziać. Marzyła by znaleźć się swoim mieszkaniu gdzie mogłaby w spokoju się zastanowić i wypłakać.
Jesteśmy z dnia na dzień
Odważni coraz mniej [2]
            Usiadła na łóżku i rozpłakała się. Nie tak wyobrażała sobie start ich nowego życia. Z pewnością nie od takiej nowiny. Długo jednak nie pobyła sama. Po kilku minutach w progu pojawił się jej chłopak.   
            - Ania…
            - Zostaw mnie! Wiedziałeś, że ona jest z tobą w ciąży?
            - Zwariowałaś? Przecież to nie jest moje dziecko. – Podszedł do niej i usiadł obok. Odsunęła się, więc nie mógł jej objąć ramieniem.
            - Nie masz pewności – wyszlochała.
            - Ania, wiem, że to dziwnie wygląda, ale to jest Lorie. Ona robi wszystko by nas zniszczyć. Uwierz mi. Czy okłamałem cię kiedykolwiek? – Pokręciła przecząco głową. – Zrobię badania DNA i wszystko się wyjaśni. Nawet bez nich wiem, że to nie jest moje dziecko. Uwierz mi. – Przytulił ją do sobie. – Przede wszystkim mi zaufaj.
Zaufanie to cząstka duszy, którą oddajesz komuś w nadziei, że nadal pozostanie Twoja. [4]
________________________
[1] Suzanne Collins
[2] Patrycja Markowska – „Tylko mnie nie strasz”
[3] Jonathan Carroll
[4] Nina Reichter
________________________

No dobra, to został nam jeszcze jeden i będzie po wszystkim :). 
Jakie zakończenie obstawiacie? :) 

6 komentarzy:

  1. Na razie przewiduję, że Lorie faktycznie kłamie. Tymi wszystkimi wybiegami chce odzyskać Antka, ale nie widzi, że tylko go odpycha jeszcze bardziej. On i Ania ułożyli sobie już mały kawałek życia, a wszyscy chcą usilnie im to zniszczyć :(
    Niech sobie Zbyszek znajdzie jakąś dzidę i spotka się z Anią i Rouzierem bez chęci zabijania. Tak.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nikogo nie będzie zabijał. To mogę obiecać :*
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Jak Ty to musisz wszystko komplikować ;) Ja się już nastawiłam na szczęśliwe zakończenie, a tu przedostatni odcinek i takie coś. No, no, no.
    Uważam, że może trzeba przedstawić sobie Lorie i Zbyszka? Normalnie są siebie warci. A Annie i Antonin w końcu będą mogli być razem, i wszyscy będą zadowoleni.
    Całkowicie zrozumiała była obawa Ani przed wizytą u rodziców Rouziera. Zwłaszcza, że pani Mama mogła być zdecydowanie negatywnie nastawiona do nowej partnerki mając na uwadze, jak zakończył się poprzedni związek jej syna. Dobrze, że się polubiły. To mimo wszystko dobrze wróży na przyszłość.
    Pozdrawiam i do następnego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu komplikować... Lekko im zamieszałam.
      Tak chciałam ich poznać, ale doszłam do wniosku, że z tego mogłoby wyniknąć coś zdecydowanie gorszego.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Że co?! Jaki ojciec?! Jakie dziecko?! Ja się kategorycznie nie zgadzam! No helloł - Lorie jak nic kłamie, jak się nie umiało zachować wierności i na własne życzenie zniszczyło się swój związek, to teraz niech nie robi tego Ani i Anto, bo oni oboje są dla siebie stworzeni! Cudownie się wypełniają! I ja na żadne rzekome ojcostwo Francuza się nie zgadzam! Nie, nie i jeszcze raz nie! Tak nie można! :(

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto powiedział, że to jej dziecko? :D Nikt z Was nie pomyślał, że tam jest ukryte głębsze dno? :D
      :*

      Usuń