„Przyrzekli sobie cierpliwość w chwilach, gdy łatwo o utratę
cierpliwości, szczerość, gdy łatwo o kłamstwo, i wyrazili świadomość faktu, że
tylko upływ czasu może dowieść prawdziwego oddania.” [3]
1 sierpień 2013 r.
Anna Maria Gacek, stała w niewielkiej sypialni jej przyszłego męża i
uważnie przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Miała na sobie śnieżno białą suknie ślubną o prostym kroju. Żadnych
kół, ozdób, wzorów, kwiatów, perełek czy innych pierdółek – wyjątek stanowił
srebrny pas w talii. Bez ramiączek o prostym dekolcie. Jako biżuterię miała
długie kolczyki od swojej mamy, które miały odhaczyć w jej stroju element czegoś
starego. Włosy miała upięte we francuski warkocz z prawej strony i były one
spięte niebieską spinką. Lekki makijaż i była
w zasadzie gotowa. W dłoniach trzymała niewielki bukiecik złożony z białych
różyczek. Poczuła, że Dominika dopina jej welon. Uśmiechnęła się do blondynki,
u której było widać lekko zaokrąglony brzuszek. Polonistka spodziewała się
swojego pierwszego dziecka, którego ojcem był Patryk Czarnowski.
Anna, spojrzała
kolejny raz. Nie poznawała siebie. Podobała się sobie. Czuła jak mocno bije jej
serce. Denerwowała się. Chciała by ten wyjątkowy dzień był perfekcyjny. Posłała
przyjaciółce delikatny, ale wymuszony uśmiech. Zamknęła oczy i wzięła głęboki
wdech. Nie wierzyła, że ona stoi w tym miejscu i czeka by zawrzeć swoje drugie
małżeństwo. Te wszystkie zawirowania jakie miały miejsce w ostatnim czasie nie
pozwalały jej w to wierzyć. Jedno okazało się jednak nie prawdą. Antonin nie
był ojcem dziecka Lorie. Najgorsze jest również to, że tego majowego dnia
oszukała go nawet w kwestii, że to jej dziecko. Ania, pamiętała, że gdy jej to
przekazał kilka tygodni później prawie zemdlała w pustej Sali lekcyjnej.
Pamiętała, że poczuła jak z jej serca spada wielki kamień.
Wielka
miłość nie wybiera,
czy jej
chcemy nie pyta nas wcale,
wielka
miłość, wielka siła
zostajemy
jej wierni na zawsze [1]
- Aniu, już czas – to
Piotrek zajrzał do sypialni atakującego i dał znak, że mieli kierować się w
stronę kościoła. Gacek nie chciała żeby jechali wspólnie. Wolała by spotkali
się przed samym miejscem. – Wyglądasz pięknie. – Libero uśmiechnął się do siostry
i uniósł kciuk do góry. Sam wątpił w ten związek, ale widział szczęście siostry
i to ogromne uczucie jakim darzył ją Francuz przy każdym spojrzeniu.
- Boję się. – Jej głos
był ledwo słyszalny. – A jak jego tam nie będzie? – Perlisty śmiech Dominiki
wypełnił pokój.
- Jego? On tam pewnie
muchę rwie, że jeszcze cię nie widzi.
- Właśnie, więc chodź.
Rodzice już pojechali.
Ostrożnie by nie
potknąć się o rąbek swojej białej sukni pokonywała kolejne metry mieszkania,
klatki schodowej, a następnie chodnika. Jej świadkiem była Dominika, z którą
łączyła ją szczera i uczciwa przyjaźń. Z kolei Anotnin wziął swojego kolegę z
reprezentacji Samica. Limuzyna powoli przemierzała Saint-Martin-d'Hères.
Żołądek skręcał się jej z nerwów. Chciała już być na miejscu. Podróż nie trwała
długo. Dominika wysiadła jako pierwsza, a po chwili ona przy pomocy Piotrka.
Rozuier stał przed samym wejściem i wpatrywał się w nią. Był przystojny.
Idealnie dopasowany ślubny garnitur, dodawał mu jeszcze trochę wzrostu. Uśmiechnęła
się blado, chociaż była pewna, że bardziej to przypominało grymas
niezadowolenia.
Przyjechała.
Odetchnął. Wysiadła piękna jak anioł. Serce zabiło mu dwa razy szybciej.
Poprawiła delikatnie suknię i przemierzyła czerwony dywan, który został
rozłożony od samochodu do samego ołtarza kościoła. Szła powoli, z rezerwą.
Najbliżsi już czekali w środku. Mieli razem dojść przed ołtarz i tam ślubować
sobie dozgonną miłość.
Czekasz na
tę jedną chwilę,
serce jak
szalone bije,
zrozumiałem,
po co żyję,
wiem, że
czujesz to co ja. [1]
W końcu była przy nim.
Ujął jej chłodną dłoń w swoją i musnął wargami. W jej dużych, brązowych oczach
zauważył łzy. Posłał jej krzepiący uśmiech, a następnie podał ramię. Chciał jej
powiedzieć, że wygląda wspaniale, ale słowa uwięzły mu w gardle. Szli główną
nawą. Ania, powstrzymywała się by nie zacząć płakać. Pomyślała o misternie
wykonanym makijażu.
Wspólne
zamieszkanie, zaręczyny, ślub, dzieci, a potem wiele nakładających się na
siebie powszednich dni. Aż któregoś dnia spojrzą na siebie i odkryją, że razem
dożyli starości. To przecież niezbyt wygórowane życzenie. [2]
Stanęli przed
kapłanem. Uroczystość się rozpoczęła. Gacek zauważyła, że mama jej narzeczonego
ociera łzy. Posłała jej uśmiech, który miał znaczyć Nie skrzywdzę twojego
syna. Nie mogła jej tego zapewnić w żaden inny sposób. Tylko słownie i
potwierdzać to każdym kolejnym dniem, gestem i czynem. Do młodej pary nie
docierały słowa, które wypływały z ust księdza. Zerkali na siebie nieśmiało jak
para nastolatków. W końcu przyszedł czas na złożenie przysięgi.
- Ja…
- Antonion… Anna Maria…
- biorę ciebie…
- za żonę… za męża…
- … i ślubuję ci miłość…
- …. wierność i uczciwość małżeńską oraz…
- … że cię nie opuszczę aż do śmierci…
Przyrzekli
sobie cierpliwość w chwilach, gdy łatwo o utratę cierpliwości, szczerość, gdy
łatwo o kłamstwo, i wyrazili świadomość faktu, że tylko upływ czasu może
dowieść prawdziwego oddania. [3]
Po policzkach kobiety spłynęła pierwsza łza szczęścia, gdy na palcu
poczuła chłód złotej obrączki, którą wybrał jej Antonin. Czuła, że cała drży.
Ujął jej twarz w dłonie i złożył na nich pierwszy małżeński pocałunek.
Delikatny i zmysłowy, zapowiadający przedsmak ich wspólnego, nowego życia.
- Wyglądasz pięknie – wyszeptał i ucałował ją w czoło.
Czuł się oddany tej kobiecie do samego końca. Od tego momentu do
śmierci, do dnia w którym przyjdzie mu odejść na drugą stronę nie zamierzał jej
opuścić.
Miną lata, gwiazdy zgasną,
fotografie w głowie zgasną,
gdy nas ludzka złość rozłączy
jak i tak odnajdę Cię [1]
_________________________
[1] Seweryn Krajewski – „Wielka miłość”
[2] Camilla Läckberg
[3] Nicholas Sparks
Ilość rozdziałów: 15
Ilość stron: 84
Ilość słów: 23 343
_______________________
Ekhm... I nadszedł ten dzień, gdy historia Anny i Antonina dobiega końca. Moje postaci mogą w spokoju zasnąć z tyłu głowy. Czuje się trochę dziwnie, bo jest to moje pierwsze opowiadanie, która zakończyłam szczęśliwie. Wiem, że wasze zdania były podzielone i część kibicowała Bartmanowi, a część Rouzierowi. Ja sama od początku widziałam to dokładnie tak. Suknię Anny zobaczycie, gdy klikniecie w jej opis.
Chcę Wam powiedzieć... Mam tyle myśli w głowie, ale jedna jest szczególna: DZIĘKUJĘ.
Wszystkim, którzy pisali komentarze oraz tym, którzy uważali, że lepiej nic nie pisać. Czułam Waszą obecność. Wspaniale było czytać Wasze przemyślenia.
Życzę Wam szczęścia w te Święta Wielkiejnocy. Spokoju serca i cudownego czasu spędzonego z rodziną.
Jakby ktoś chciał jeszcze coś spod mojego pióra przeczytać to zapraszam na: WYBÓR SERCA.
Wasza Lady Spark
Ekhm... I nadszedł ten dzień, gdy historia Anny i Antonina dobiega końca. Moje postaci mogą w spokoju zasnąć z tyłu głowy. Czuje się trochę dziwnie, bo jest to moje pierwsze opowiadanie, która zakończyłam szczęśliwie. Wiem, że wasze zdania były podzielone i część kibicowała Bartmanowi, a część Rouzierowi. Ja sama od początku widziałam to dokładnie tak. Suknię Anny zobaczycie, gdy klikniecie w jej opis.
Chcę Wam powiedzieć... Mam tyle myśli w głowie, ale jedna jest szczególna: DZIĘKUJĘ.
Wszystkim, którzy pisali komentarze oraz tym, którzy uważali, że lepiej nic nie pisać. Czułam Waszą obecność. Wspaniale było czytać Wasze przemyślenia.
Życzę Wam szczęścia w te Święta Wielkiejnocy. Spokoju serca i cudownego czasu spędzonego z rodziną.
Jakby ktoś chciał jeszcze coś spod mojego pióra przeczytać to zapraszam na: WYBÓR SERCA.
Wasza Lady Spark
Tak! W końcu doczekałam się siatkarskiego opowiadania zakończonego szczęśliwie! Nareszcie! I tak właśnie ma być wiesz? Ma być radość, łzy wzruszenia, ma być biała suknia, wspaniała ceremonia i potem już tylko długie i wspaniałe życie. Tutaj zawsze byłam za Antkiem, przynajmniej tak mi się zdaje :D , cieszę się, że razem z Anią znaleźli wreszcie szczęście i spokój u swojego boku. Teraz wszystko musi już być dobrze! I będą żyć razem długo i szczęśliwie z całą gromadką dzieci!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za kolejna, wspaniałą historię. Wiesz, że Twoje opowiadania mogę czytać w każdej ilości!
Jeszcze raz dziękuję :*
Ja też się cieszę, że zakończyli to szczęśliwie ;)
UsuńJa dziękuję, że byłaś :*
Uff, udało się! Nawet nie wiesz, jak strasznie się cieszę, że pozwoliłaś tej dwójce na szczęśliwe zakończenie. Po tych wszystkich problemach i perypetiach zasługiwali na to jak nikt inny. Brakło mi tylko chyba nieco wątku Bartmana - chciałabym zobaczyć jego minę w tym momencie!
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia zatem przy kolejnym opowiadaniu!
Wesołych świąt :)
Ja też się ciesze :), a co do wątku Bartmana wolałam go nie dawać, bo miałam wizję, że psuje im całą uroczystość ;) także lepiej żeby on niczego już nie rozwalał :)
UsuńDziękuję, że byłaś! :*
Śliczniaście. Powinnaś częściej praktykować szczęśliwe zakończenia. Naprawdę, bohaterom się od tego krzywda nie stanie xD
OdpowiedzUsuńDobrze, że Ania dała się przekonać do prawdy o Lorie. Wypożyczyła to dziecko? Co ona ma w głowie?
Na szczęście nikt ślubu nie przerwał. Nawet rozjuszony Zbysio nie wpadł ^^
Wronowo, to co tygryski lubią najbardziej.
Pozdrawiam
Nie? Choleracia, a ja byłam przekonana, że oni wtedy umierają w potwornych mękach xD.
UsuńNo gdzie Zbysio? :D
Wiem, że lubisz, bo je ze mną współtworzysz :*
Dziękuję, że byłaś :*