„W życiu po to tracimy pewne rzeczy, byśmy za jakiś czas mogli sięgnąć
po następne. Na starym fundamencie nie powinno się budować nowego domu. [3]”
1 grudzień 2011 r.
Dominika, ze spokojem pakowała rzeczy Pawła do dwóch walizek. Nie
zamierzała dłużej ciągnąć tego związku. Jeśli rodzina nie planowała tego
akceptować to jej nie pozostawało nic innego jak tylko przeczekać ich sprzeciw
i skupić się na sobie. Była pewna, że jeszcze narzeczony ją zdradza. Od kilku
dni wiecznie chodził zamyślony, a ona nie potrzebowała szukać dowodów głęboko.
Na kołnierzu koszuli znalazła ślady czerwonej szminki, której ona nigdy nie
miała, bo do niej nie pasowała. Na dodatek nie przypominała sobie kiedy Paweł
kupił sobie to ubranie, więc wnioskowała, że to musiała mu podarować jego
kochanka. Jedna z walizek była jej, ale doszła do wniosku, że też może
podarować coś Pawłowi, więc czemu to nie mogła być porządna walizka, którą
wykonywano na jej specjalne zamówienie?
Zabawne jak
szybko mleko kwaśnieje
Nieprawdaż,
nieprawdaż
Twoja twarz
wyglądała tak kilka godzin
Nieprawdaż,
nieprawdaż
Obietnice,
obietnice obrócone w pył
Dzwony
weselne pordzewiały
Zaufanie w
nieufność [1]
Rozmowa z Patrykiem
wiele jej dała. Może i zachowywała się mało racjonalnie, bo ganiała za nim jak
jakiś szczeniak, ale czuła, że ten mężczyzna jest tego wart. Dał jej jasno do
zrozumienia, że dopóki jest z innym mężczyzną to on nie będzie się w coś takiego
angażował. Rozumiała i szanowała to. Jednak jeśli chciała żeby traktował ją
poważnie to musiała uporządkować swoje życie w przeciągu kilku dni, które
pozostały jej do jego przyjazdu. Krokiem pierwszym było spakowanie rzeczy
Pawła. Mieszkanie było jej, więc miała prawo go z niego wyprowadzić. A gdzie on
się potem podzieje to nie była zupełnie jej sprawa. Nie interesowało ją to.
Decyzję podjęła i żałowała tylko, że tak późno i dała mu drugą szansę w tym
całym ich niby związku.
Wierność
jest tą wartością, która odróżnia prawdziwych mężczyzn od frajerów. Facet,
który zdradza swoją kobietę, jest maksymalnym frajerem! [2]
Miała wrażenie, że
dopiero teraz do tego dojrzała żeby w końcu zrozumieć że nie każdy mężczyzna
jest w stanie zmienić się dla ukochanej kobiety. Owszem zdarzały się takie
przypadki, ale Paweł do nich nie należał. Zawsze był wolnym strzelcem, którego
ciężko było utrzymać w jednym miejscu. Próbowała, ale widocznie brakowało jej
tego czegoś co byłoby w stanie to zrobić. Początkowo jak go pakowała
towarzyszył jej okropny gniew. Miała ochotę pociąć wszystkiego jego ciuchy za
zmarnowanie jej sześciu lat życia. Jednak po kilku dłuższych chwilach doszła do
wniosku, że przecież gdyby nie ten cały felerny związek pewnie nigdy jej sprawy
z Patrykiem tak by się nie ułożyły. Wszystko działo się po coś, z jakiejś
przyczyny i dla jakiegoś skutku. Nigdy w to nie wątpiła i w końcu znalazła
namacalne potwierdzenie tego.
Pakowała kosmetyczkę
Pawła, gdy wszedł on do mieszkania. Musiał się kolanem uderzyć o jedną z dwóch
walizek, które stały w kuchni tuż przy wejściu. Zaklął kilka jak szewc i zaczął
wołać blondynkę, która nieśpiesznie wyszła z łazienki.
- Dominika, o co
chodzi? Co to za walizka? – Rozcierał sobie obolałe miejsce i krzywił się.
-To są twoje walizki.
Wyprowadzasz się. – Poinformowała go najbardziej urzędowym głosem na jaki była
w stanie się zebrać. Trochę cierpiała, bo przecież te wszystkie lata związku
nie zawsze były takie złe.
- Co ci znowu odbiło?
- Mnie? Nic. Znalazłam
ślady szminki na koszuli, więc wyręczyłam cię i spakowałam. Mam nadzieję, że
kochanka nie ma tylko męża i będziesz mógł u niej zamieszkać.
- Dominika, to pewnie
była twoja szminka, a ty robisz z tego jakąś aferę. Opanuj się.
- Ja nie mam i nigdy
nie miałam krwistoczerwonej pomadki, rozumiesz?
- Domi, to był ostatni
skok w bok. – Postanowił zmienić strategię i przyznać się do zdrady. Miał
nadzieję, że to przekona Jakubczak. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie w jej
niebieskie tęczówki by zrozumiał, że nie miał najmniejszych szans z jej
przekonaniem.
- Szerokiej drogi –
dodała Dominika, gdy brał walizki. – Pierścionek masz w którejś z nich. Nie
pojawiaj się więcej w moim życiu. I najlepiej trzymaj się ode mnie z daleka.
- Domi…
- Cześć! – zatrzasnęła
za nim drzwi, a po chwili się uśmiechnęła, bo wbrew pozorom zamykanie pewnych
rozdziałów nie zawsze, jest takie trudne jak się wydaje.
Miałam
trochę czasu
By to
przemyśleć
Miałam
trochę miejsca
By to
dopracować
Znalazłam trochę
odwagi
By to
zakończyć [1]
****
6 grudzień 2011 r.
Anna, sprawdzała właśnie kserówki, które jej podopieczni wypełniali na
zajęciach w ramach małej powtórki materiału przed testem w przyszłym tygodniu.
Nie zwracała uwagi na godzinę, którą wszywała tarcza jej elektrycznego zegara.
Miała przed sobą jeszcze trochę pracy, a uczniom obiecała, że wszystko dostaną
jeszcze przed sprawdzianem. Okazało się, że jako pedagog odnosiła ogromny
sukces. Podchodziła do uczniów swobodnie i na luzie, ale wymagała od nich
pewnego rodzaju szacunku. Mogli czasem pożartować na lekcjach czy też
porozmawiać na wiele tematów, ale gdy przychodził czas nauki nie było sensu
tego przeciągać. Przekazywała wiedzę w sposób jasny i prosty. Prowadziła
również kółko z francuskiego po zajęciach w czwartki, na których pomagała
uczniom, którzy nie zawsze wszystko rozumieli na lekcjach. Czuła, że w końcu
odnalazła swoje miejsce na ziemi. Zaczynała być spełniona pod wieloma
względami. Jednak przede wszystkim odnajdywała równowagę psychiczną i zaczynała
wierzyć, że gdzieś na świecie istnieje jej druga połówka i możliwe, że już ją
znalazła. Dla wielu zbyt szybko pogodziła się z rozpadem swojego małżeństwa.
Jednak czy było sens ratować coś co z każdym rokiem miało zmieniać miejsce
zamieszkania i utrudniać jej jakąkolwiek egzystencję? Nie takiego życia
chciała. Bartman był pierwszą i wielką miłością i pewnie gdyby tylko wtedy
wyraził jakąkolwiek chęć naprawy wszystko poszłoby inaczej, ale on jeśli już
coś próbował to dopiero gdy pokazała mu pozew rozwodowy, a potem już nie
chciała go słuchać. Wierzyła, że i on w końcu ułoży sobie życie z kobietą,
która go zrozumie i będzie go wspierała we wszystkim.
W życiu po
to tracimy pewne rzeczy, byśmy za jakiś czas mogli sięgnąć po następne. Na
starym fundamencie nie powinno się budować nowego domu. [3]
Już wiedziała, że to
nie jest ona i nie jej mężczyzna życia. Odłożyła ostatnią kartkę na stos
innych, którym już poświęciła odpowiednio dużo uwagi i stwierdziła, że
najwyższy czas położyć się w końcu spać. Spojrzała na telefon i wyświetlacz
wskazywał, że za kilka minut wybije północ. Zgasiła światło w pokoju dziennym i
skierowała kroki do sypialni, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Przestraszyła
się, bo zupełnie nie spodziewała się gości, a już zwłaszcza nie o tej porze. Niepewnym
krokiem podeszła do drzwi, ale bała się podjąć jakąkolwiek decyzję. Co za
wariat może ją nachodzić o północy? Stojąc w przedpokoju czekała i liczyła, że
może ten ktoś sobie pójdzie. Jednak pukanie ponowiło się tym razem mocniej i
bardziej zdecydowanie. Anka przekonała się, że ten ktoś raczej nie planuje
ustąpić, więc podeszła bliżej. Miała już spojrzeć przez judasza, gdy usłyszała
dobrze jej znany głos.
- Ania, to ja.
Antonin. – Na sam dźwięk jego głosu zaczęły trząść się jej ręce. Szybko
otworzyła zamek i rzuciła mu się na szyje. Nie planowała takiej reakcji, a nie
przynajmniej po tym co jej powiedział przed wyjazdem. Jednak stęskniła się i
najbardziej w świecie chciała go po prostu już przytulić. On również przytulił
ją mocno do siebie. Jej włosy przyjemnie łaskotały jego podbródek, a drobne
ciało idealnie dopasowało się do jego. – Wchodzimy do środka, nie będziemy tak
stać na zimnie. – Wprowadził ją do środka.
- Co ty tu robisz? –
spytała, gdy zapalała światło w kuchni by zrobić mu herbaty.
- Wróciłem z Japonii i
postanowiłem przyjechać prosto do ciebie czym nie źle rozsierdziłem Gladyra –
zaśmiał się szczerze, a ona delikatnie się uśmiechnęła. Było jej trochę głupio
za to jak się na niego rzuciła. Przecież nie wyjaśnili sobie niczego. –
Mieszkasz zdecydowanie dalej niż ja, a on nas dziś odebrał z Warszawy i takie
tam. Dziękuję – uśmiechnął się do niej gdy postawiła na stole przed nim
herbatę.
- Jak się czujesz? –
spytała i było to pierwsze zdanie, które przyszło jej do głowy.
- Jestem trochę
zmęczony, ale myślę, że wszystko będzie dobrze. Zresztą to nie pierwszy tak
intensywny turniej dla mnie. tęskniłem
za tobą – ujął jej dłoń w swoją i przyłożył do ust. – Po twojej reakcji gdy
mnie zobaczyłaś, wnioskuję, że też nie mogłaś się doczekać mojego powrotu. –
Jej blade policzki natychmiast przybrały barwę róży, a ona sama próbowała ukryć
się za zasłoną włosów.
- Wykorzystujesz moje
słabości – zarzuciła mu.
- Po prostu nie wiem
jak bardzo jesteś na mnie zła za te wszystkie wydarzenia przed wyjazdem.
- Na początku byłam
wściekła jak osa. Jednak zrozumiałam, że jej odwiedziny mogły cię rozsierdzić.
Sama wiele razy tak reagowałam na wszelkie niezapowiedziane wizyty byłego męża.
- Tak. Twój mąż ma
temperament – zgodził się z nią Francuz.
- Co masz na myśli? –
zmarszczyła czoło ze zdziwienia.
- Mieliśmy małe
spięcie na jednym z hotelowych korytarzy. To jednak nie ważne. Chcę być
wiedziała, że po prostu nie ma nikogo
oprócz ciebie. I żadne pojawienie się Lorie tego nie zmieni, ani nie odstraszy
mnie twój były mąż. Chcę byśmy byli razem i tyle, bez naszych przeszłości.
- Zgoda. Mam nadzieję,
że się tylko nie pobiliście ze Zbyszkiem – Anna szybko podeszła do Francuza i
usiadła mu na kolanach, a jego dłonie automatycznie powędrowały na jej talię.
- Nie. Koledzy z kadry
Polski szybko zareagowali. Muszę za chwilę wracać do siebie.
- Zostań –
zaproponowała.
- Mogę? – nie krył
swojego zdziwienia jej propozycją.
Pokiwała głową na znak
zgody. Pocałował ją. Powoli, bez jakiegokolwiek pośpiechu. Oddawała każdy jego
pocałunek. Gładził przez koszulkę jej plecy i palcami kreślił linie wzdłuż
kręgosłupa. Czuła się szczęśliwa, a przede wszystkim czuła, że żyje. Bała się
trochę tego związku, ale była na niego jednocześnie gotowa. Z jego oczu biła
szczerość i chęć stworzenia czegoś poważnego. Pozwoliła zanieść się do łóżka,
gdzie po prostu leżeli przytuleni do siebie.
W tej chwili
wszystko przestało mieć dla niej znaczenie. Smutna przeszłość odeszła jak zbyt
sroga zima. Teraz w sercu znów miała lato, które łaskotało ją ciepłym wiatrem,
pozostawiając na jej skórze zapach kwiatów. [3]
_________________________
[1] Beautiful South - A Little Time
[2] Krzysztof Król
[3]
Dorota Gąsiorowska __________________________
Jeszcze tylko trzy :)
Nawet nie wiecie ile radości dały mi Wasze pozytywne komentarze.
Przy okazji zapraszam tu:
Brawo Dominika! Właśnie tak się robi! Takie porządki bardzo mi się podobają, a Paweł wreszcie ma za swoje! Zasrany, kłamliwy dupek! Takiego to nic tylko wykastrować tępym kamieniem! Dobrze, że dziewczyna wreszcie zdecydowała się na taki krok, teraz będzie mogła powoli dać szanse sobie i Patrykowi! Mocno trzymam za nich kciuki! Podobnie zresztą jak i za naszą Anię i uroczego Antka, którego w tym odcinku masz szczególną ochotę schrupać! Oni też zasługują na coś pięknego! I wierzę, że w końcu, razem im się uda!
OdpowiedzUsuńBuźka! :*
Mnie też się podobają takie :)
UsuńMatko, może podać Ci mleko do tego chrupania?
:*
Przestraszyłam się, że do Zibi się dobijał do drzwi, ale ufff. To tylko stęskniony Antek :D znaczy, aż! Ania zareagowała tak, jak czuło jej serce. To było szczere i pełne uczuć powitanie. Pokazali sobie, co czują :)
OdpowiedzUsuńBrawa dla Dominiki. Z tego jej narzeczonego to kawał drania. Do czego mu kobieta na stałe? Po co ma kogoś krzywdzić, niech sobie skacze po panienkach jako wolny.
Pozdrawiam
Tak, początkowo chciałam dać Zibiego, ale przecież ile można z niego robić ześwirowanego męża? Więc pojawił się Antek :) Ania zrobiła się ostatnio bardzo szczera.
UsuńTeż jestem dumna z Dominiki! :D
:*