„Deszczowe dni nigdy nie mówią żegnaj.”[3]
15 listopad 2011 r.
Był późny piątkowy wieczór, gdy Antonina Rouziera od oglądania horroru
oderwał dzwonek do drzwi. Francuz kompletnie nie spodziewał się gościa, a tym
bardziej o tak późnej porze. Zastopował film i bardzo niechętnie ruszył, żeby
dowiedzieć się kto zakłóca jego spokój. Od kiedy oficjalnie spotykał się z Anią
czuł, że jego życie w końcu się normuje i ponownie nabiera kolorów takich jakie
powinno mieć. Miał świadomość, że Ana podobnie jak i on ma za sobą zupełnie nie
udany związek, który w jakiś sposób zostawił w ich sercach ślad, którego nie
dało się wymazać. Nie mogli tego zmienić, ale mieli przed sobą przyszłość która
należała do nich to oni mieli ją
kształtować mogli zrobić z nią to co
chcieli.
- Lepiej, żeby za tymi
drzwiami stał ktoś ważny – powiedział do siebie otwierając drzwi. – Lorie?! –
spytał zaskoczony, nie wierząc w to kogo widzi przed swoimi drzwiami.
- Witaj Antonin –
powiedziała niska kobieta.
Lorie miała misternie ułożoną
fryzurę, z której tak naprawdę nic nie zostało. Padający deszcz, który
nawiedził Kędzierzyn – Koźle nie chciał ustąpić i mieszkańcy musieli zaopatrzyć
się nie tylko w dobre parasolki, ale również w kilka par nieprzemakalnych
butów. Francuzka nie spuszczała wzorku z atakującego. Bacznie obserwowała jego
reakcję i wielkim zawodem oraz niezadowoleniem, zauważyła, że nie wywarła na
nim wrażenia jakiego jak oczekiwała. Jego twarz nie wyrażała nic więcej z
wyjątkiem zaskoczenia i niedowierzania oraz wstrętu. Spodziewała się raczej, że
zastanie go pogrążonego w smutku. Obserwowała, go przez kilkanaście dni i co
prawda widywała go z jakąś kobietą, ale sądziła, że to bardziej coś
jednorazowego, coś co pozwala mu tylko przy znajomych grać pozbieranego i
pogodzonego ze swoim życiem mężczyznę.
- Czego chcesz? –
nawet nie silił się na miły ton głosu.
To co zrobiła ta młoda Francuzka
wcale nie przestało boleć, a rana wcale się jeszcze nie zabliźniła. To była
dopiero połowa etapu gojenia się rozszarpanej psychiki Rouziera. I gdy był na
bardzo dobrej drodze to ona wróciła. Powód jego wszystkich zmartwień i
niepokojów stał właśnie na jego wycieraczce i wpatrywał się w niego jakby
oczekiwała, że ponownie weźmie ją w ramiona, przytuli i pocałuje, tak jak
dawniej. Była w błędzie. Gdyby to stało się tydzień po nieodbytym ślubie, bądź
trzy tygodnie później to najprawdopodobniej wybaczyłby i pozwoliłby jej wejść w
swoje życie. Teraz jednak jego serce biło szybciej dla innej kobiety. Polki,
która swoją naturalnością i otwartością sprawiła, że uwierzył w lepsze jutro.
- Porozmawiać. Chyba
mamy o czym, prawda?
- Ty sobie ze mnie
żartujesz? – spytał, a jego wściekłość wzrosła jeszcze bardziej.
- Nie. Przecież
byliśmy razem pięć lat…
- Czas przeszły
dokonany – powiedział, a w jego głosie dało się słyszeć pogardę.
Pogarda to
policzek wymierzony na odległość.[1]
- Tak łatwo mnie
zastąpiłeś jakąś tam Polką?
- Tak. Tak samo łatwo
jak łatwo ty przekreśliłaś pięć lat związku – powiedział i zamknął drzwi.
Oddychał
ciężko i miał wrażenie, że to tylko zły sen, ale prawda byłą zupełnie inna. To była
brutalna rzeczywistość.
- Nie jesteś
dżentelmenem. Zamknąłeś drzwi przed nosem kobiety. Zły Antonin, zły –
powiedział sam do siebie.
Ta
scena zakrawała o depresję i komizm w jednym, ale on nawet nie miał siły ani
się śmiać, ani płakać. Był już po prostu zdezorientowany, ale liczył, że Lorie
już nigdy więcej nie pojawi się w jego życiu. Miał wielką ochotę zapić swoje
złości, ale był sportowcem, który jutro miał ruszyć na zgrupowanie kadry, które
miało przygotowywać reprezentację Francji do Pucharu Świata [2]. Stracił
kompletnie ochotę na kontynuowanie całkiem dobrego horroru. Wyłączył odtwarzacz
DVD oraz telewizor i poszedł do swojej sypialni. Był tak zdenerwowany, że nie
mógł zasnąć. W zasadzie nie był zdenerwowany. On był wściekły.
16 listopad 2011 r.
Rano
Antonin dalej był w nienajlepszym humorze – co i tak jest lekkim określeniem
stanu jego ducha. Mimo tego, że udało mu się przespać kilka godzin to jego
złość nie zmalała. Bał się zostawić Anię samą na miesiąc. Gdyby miał czas z nią
porozmawiać spokojnie i szczerze o tym co miało miejsce wczoraj w jego
mieszkaniu, czułby się spokojniejszy, a tak zostawiał ją na pastwę Lorie i jej
durnych gierek. Wiedział, że skoro Francuzka już się pojawiła w mieście to z
pewnością tak szybko nie odjedzie. Bał się, że może naopowiadać jej jakiś
głupot Ani, a odkręcanie tego po tak długiej nieobecności nie napawało go
optymizmem. Sprawdził ostatni raz czy wszystkie potrzebne rzeczy ma w walizce i
zamówił taksówkę, która miała go podrzucić pod halę „Azoty”, gdzie mieli na
niego czekać Samica oraz Jurij Gladyr, który zgodził się być tego dnia kierowcą
i podrzucić ich na lotnisko w Katowicach, skąd mieli wsiąść w samolot do
Francji. Antonin i Samica postanowili polecieć samolotem ze względu na wygodę i
brak konieczności męczenia się prowadzeniem auta. Chcieli na zgrupowanie
dotrzeć jak najbardziej wypoczęci by móc jak najlepiej grać dla barw
narodowych. Pod halą miała być też Ania, z którą miał się pożegnać. Mieli mieć
na to bardzo mało czasu ze względu na to, że siatkarze nie mogli spóźnić się na
samolot, a w trakcie tak krótkiej rozmowy Antonin nie był w stanie jej
wszystkiego opowiedzieć, a nawet nie był pewny czy umiałby to w jakiś logiczny
sposób wytłumaczyć.
Deszczowe
dni nigdy nie mówią żegnaj
Pragnieniu,
kiedy jesteśmy razem
Deszczowe
dni rosną w twoich oczach
Powiedz mi
gdzie jest moja droga. [3]
Po
kilkunastu minutach drogi był już pod halą „Azoty”. Był pierwszy z chłopaków,
więc usiadł na murku. Cały czas myślał o Lorie. Nie potrzebował zamieszania w
swoim życiu prywatnym, a pojawienie się byłej narzeczonej niewątpliwie
zawirowania sprowadzało i to bez dwóch zdań. Najbardziej bał się reakcji Ani,
która była tak krucha i delikatna po rozwodzie,
że każdy cios wymierzony w nią bolałby ją dwa razy bardziej. Wiedział,
że Lorie jest zdolna do wszystkiego. Antonin
miał świadomość, że Lorie przez miesiąc może wyrządzić mu wiele szkód i dlatego
najchętniej wystrzeliłby ją w kosmos. Nie mógł, nie wyjechać do Francji. Dla
niego gra w drużynie narodowej była zaszczytem i wyróżnieniem.
- Cześć stary –
powitał kolegę Samica, który również dotarł pod halę taksówką.
- Siema – powiedział Antonin,
ale kompletnie nie było w nim widać zaangażowania w to powitanie.
- Coś się stało? –
spytał przyjmujący.
- Kłopoty przyszły.
- Co za głupoty
gadasz? Jakie kłopoty? Nabawiłeś się kontuzji przez jeden wieczór?
- Lorie mnie wczoraj
nawiedziła – wyjaśnił Antonin.
- Jaja sobie robisz?
- A wyglądam na
takiego, który ma w tym momencie ochotę na żarty?
- Czego chciała? –
spytał Guillaume.
Co
prawda Samica nie był przyjacielem Antonina, ale będąc w obcym kraju gdzie w
zasadzie nikogo nie znał to często rozmawiał z kolegą z kadry. Ich przypadek
pokazał, że serdeczna znajomość może narodzić się niezależnie od tego gdzie się
jest, aby jednak tak mogło się stać potrzeba po prostu dobrych chęci i odrobiony samotności.
- Wydaje mi się, że
chciała wrócić – powiedział Rouzier po chwili zastanowienia.
- Wydaje ci się? –
spytał zdziwiony przyjmujący.
- No wydaje mi się
tyko, ponieważ nie pozwoliłem jej cokolwiek powiedzieć, bo zamknąłem jej drzwi
przed nosem.
- I bardzo dobrze
zrobiłeś. Nie przejmuj się nią. Wariatka.
-Nie chodzi o to, że
przyszła. No może trochę o to też. Lepiej mi powiedz skąd miała mój adres –
powiedział atakujący.
- Ode mnie nie. Nawet jej
na oczy nie widziałem. Może prezes jej dał?
- Może.
Antonin już z daleka dostrzegł
radosną postać Anki. Szła spokojnie i rozmawiała z kimś przez telefon. Uwielbiał
ją oraz wszystko co się niej tyczyło. Była kimś kto wniósł promyk słońca w jego
dość ponure życie. On sam dał jej odrobinę radości, a przynajmniej tak mówiła. W
jej oczach zawsze widział iskierki radości oraz coś czego nie umiał nazwać. Gdy
rzucała mu zalotne spojrzenie nie wiedział gdzie jest i co się z nim dzieje. Myśl,
że musi ją zostawić na tak długo powodowała, że czuł się dziwnie przygnębiony,
a na dodatek za kilka chwil miała być to prawda. Nie chciał tego, ale mieli
różne zobowiązania, które musieli wypełniać. On musiał reprezentować swój kraj,
a ona miała pracę w szkolę, którą lubiła i nie mogła mu towarzyszyć tak jak to
robiła zazwyczaj Lorie. Nie chciał mimo to rozstawać się z nią w gniewie. Bał
się, że jeśli o niej powie o Lorie to Gacek zrozumie to nie tak jak powinna. Nie
chciał jednak żeby dowiedziała się o jej pobycie w Kędzierzynie od samej
bohaterki wczorajszego dnia, dlatego sam postanowił jej o wszystkim powiedzieć
bo z drugiej strony nie miał nic do ukrycia. Nie zrobił nic złego.
- Cześć – powiedziała Ania
i musnęła wargami, lekko zarośnięty policzek atakującego.
- Hej – odpowiedział i
przytulił ją mocno do siebie.
Uwielbiał
zapach jej owocowych perfum . Kochał gdy docierała do niego słodka woń, która
przypominała wiosnę i przyrodę, która budziła się do życia. Taka sama była dla
niego Ania. Była jak wiosna, bo po ostrej i siejącej spustoszenie zimie,
przyniosła mu radość, szczęście i miłość.
- Coś się stało? –
spytała.
Mimo,
że znali się bardzo krótko to Gacek od razu umiała się zorientować, że coś
gryzie Rouziera. Był dla niej jak otwarta księga. Czytała z niego bez problemu,
ale to właśnie w niej cenił. Wolała zajmować się cudzymi problemami, a swoje
własne bagatelizować.
Wyobraź
sobie swoja twarz
W odbiciu
słońca
Obraz
niebieskiego nieba
Wiecznie
rozpraszającego. [3]
- Miałem wczoraj
gościa – zaczął Antonin.
- I to cię zmartwiło? Goście
mają to do siebie, że zazwyczaj wpadają bez zapowiedzi – powiedziała żartobliwie
Ania.
- To była Lorie –
wypalił jednym tchem.
- Ta Lorie?
- Ta Lorie.
- Co chciała?
- Nic.
- Jasne. Przyszła powiedzieć
ci cześć, bo przejeżdżała przez Kędzierzyn, tak? – spytała z ironią Ania.
- No nic nie chciała –
powtórzył Antonin.
- Wiesz co? Myślałam,
że skoro mamy stworzyć coś poważnego to nie powinniśmy mięć przed sobą
sekretów.
- A kto powiedział, że
chce żeby wyszło z tego coś poważnego?
Ania poczuła jakby Francuz uderzył
ją w twarz.
Rozczarowanie
jest cennym darem młodości.[4]
[1] Victor Marie Hugo
[2] Musiałam lekko
przesunąć Puchar Świata
[3] Gazebo – „I Like
Chopin”
[4] Zofia Nałkowska
***
Witam.
Troszkę mi się znowu zeszło. Ostatnio nigdzie nie mogę być na czas, a na dodatek opuściła mnie wena na kluczowy rozdział i dlatego serwuję Wam tego... tego... gniota. Jest to dość ważny rozdział, bo w zasadzie jesteśmy w połowie opowiadania i chyba pora w końcu na znacząca rolę Lorie.
Moją nieobecność postanowiłam Wam jeszcze zrekompensować szablonem. Co o nim sądzicie? Ja osobiście się w nim zakochałam. Siedziałam nad nim dwa dni. Będę wdzięczna jeśli wypowiecie swoje zdanie na jego temat.
I dla wszelkich osóbek, które szukają szablonów do przeróbek i podpisywania ich jako swoje radzę trzymać łapska precz, bo możecie tego gorzko pożałować.
Rozdział sprawdziłam, ale jeśli byście zauważyli jeszcze jakieś błędy to piszcie śmiało w komentarzu.
Pozdrawiam, Lady Spark
Pozdrawiam, Lady Spark
Co ten Francuzik kombinuje?? Cały rozdział taki zainteresowany dobrem Ani, a na końcu BUM, nic poważnego! Nie lubię Rouziera, a w tym roozdizlae wręcz mnie odrzuca. Teraz wyjedzie na miesiąc, a Anka zostanie z mętlikiem w głowie!
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy to sama nie wiem co on kombinuje, bo po wczorajszym dniu coraz mniej rozumiem jakiegokolwiek mężczyznę.
UsuńTo ostatnie zdanie Antonina mnie zaskoczyło. Zupełnie go nie rozumiem. Zależy mu na Annie, a tu wyjeżdża z takim tekstem. Co on kombinuje? I do tego jeszcze pojawiła się ta cała Lorie. Która na pewno się tak łatwo nie podda.
OdpowiedzUsuńPo prostu to jest facet ;) i nigdy nie wiadomo czego on od życia chce :P
UsuńPiękny szablon, ja również z tego miejsca się w nim zakochałam.
OdpowiedzUsuńPo części rozumiem Antonina, po części nie. Cieszę się, że odprawił Lorie z kwitkiem, że nie dał jej tej nadziei, iż między nimi cokolwiek jeszcze może być. Ale nie rozumiem jego stosunku do Ani w tym momencie. Zależy mu? Nie zależy? Specjalnie prowokuje? Przecież ją kocha. A może jednak nie?
Pozdrawiam :*
Dziękuję :). Długo walczyłam ze sobą, bo to kompletnie nie mój styl tworzenia szablonów. Mój jest bardziej twardy, a ten taki zdecydowanie miękki :).
UsuńMyślę, że Antonin po prostu zaczął mieć mętlik w głowie. Przecież kochał Lorie i byli razem pięć lat, a nie tak łatwo to wyrzucić z życia.
Co ten Rouzier odstawia tym ostatni zdaniem?! Czy on przypadkiem nie przesadza. Nie dość ze długo bił się ze sobą czy powiedzieć Ance o Lorie to jeszcze teraz jakieś fochy stroi. W ogóle powiedział o tym najmniej delikatnie jak tylko mógł, walnął prosto z mostu i myśli ze świat mu u stóp padnie. Ech sama nie wiem. najpierw rozważa że Ania jest krucha a potem wali z grubej rury. Za to wiem na pewno Lorie = kłopoty, duże kłopoty.
OdpowiedzUsuńSzablon jest śliczny, a przy tobie to poziom przedszkola
Odstawia po prostu szopkę z Lorie w roli głównej ;). A na poważnie to ja osobiście po takim tekście chyba bym zwątpiła w cały męski ród. A co zrobi Ania? Tego nie wie nikt - nawet ja :P
UsuńDzięki za pochwałę szablonu, staram się jak mogę :)
Zły Antek! Zły, zły! Jak on mógł tak powiedzieć Ani? Teraz dziewczyna może sobie pomyśleć, że dla niego to taka miła przygoda bez zobowiązań - przynajmniej ja bym tak to zrozumiała. A Lorie dopiero co się pojawiła, a już namieszała w życiu Antka! Oj coś mi się zdaję, że istota z planety Małp właśnie wylądowała na Ziemi i będzie teraz knuła kolejne intrygi żeby odzyskać Francuza.
OdpowiedzUsuńSzablon jest przepiękny, przecudowny, przewspaniały! <3
Hue hue hue ];-> istota z planety Małp - podoba mi się to określenie :P.
UsuńA co do szablonu to dziękuję :) <3
O kurde! No dawać mi tu go! Tym jednym zdaniem, może sobie teraz tyłek podetrzeć!
OdpowiedzUsuńSkoro tak zamierzał rozwiązać sprawę, to nie musiał się roztkliwiać nad tym cały wieczór. Wyszło na to, że jednak wcale go nie obchodzą uczucia Ani.
Że będzie miał kłopoty ze strony Lorie, to bankowo, ale teraz sam sobie takowe zrobił, więc cóż. Nie ma nic do stracenia już, prawda?
Nie denerwuj mnie tu, bo nawet nie uspokoi mnie ten twój odpicowany szablonik :P Swoją drogą cudny, bo już go zatwierdziłam :D naprawdę fantastycznie wygląda ;)
Pozdrawiam, młodsza siostra :D vel szwagierka :D
O jakimkolwiek facecie nie wspomnę to Ty chcesz skopać mu tyłek. Wyluzuj :D Jak tak dalej pójdzie to wybijesz wszystkich facetów na tej kuli ziemskiej xD
OdpowiedzUsuń