niedziela, 21 kwietnia 2013

VIII. Dylematy

„A my bez drogowskazu znaleźliśmy siebie.”[3]
30 październik 2011 r.
            Ania właśnie chowała materiały dydaktyczne do szafki. Skończyła ostatnie zajęcia w tym dniu. Była wykończona. Miała lekcje z trzema klasami pierwszymi, które nie wyszły jeszcze mentalnie z gimnazjum, a skupić ich uwagę na dłużej niż pięć minut to był nie lada wyczyn. Nie chciała uzyskach ich szacunku poprzez robienie niezapowiedzianych i trudnych kartkówek co zajęcia. Tego używała tylko w ostateczności gdy wszystkie inne metody pedagogiczne zawodziły. Cieszyła się ze swojego pobytu w Kędzierzynie. Było to miasto spokojniejsze niż Warszawa. Wydawało się jej, że ludzie nigdzie się nie spieszą. To była właśnie ta rzecz, którą kochała w tym mieście. Spokój. Brak ulicznego gwaru. Jej życie po przeprowadzce do Kędzierzyna – Koźle stało się bardziej ustabilizowane i dopasowane do jej potrzeb a nie do meczów męża. Jedynym problemem, który nie chciał zniknąć był były mąż Zbyszek. Uparcie twierdził, że chce ją odzyskać. Wydzwaniał, wysyłał bukiety, które ona przestała odbierać. Chciała raz na zawsze zakończyć ten etap w swoim życiu. Nie chciała myśleć o Zbyszku źle, ale coraz częściej łapała się na tym, że zaczyna żałować, iż kiedykolwiek go poznała. Zaczynała być nim po prostu zmęczona. Dla własnego dobra nie powiedziała mu, że już kogoś ma. Nie chciała go ranić. Jej początkujący związek z Rouzierem był tylko dla nich. Co prawda zespół Francuza wiedział o nich to jednak byli na tyle solidarni, że nie zdradzili ich medialnym hienom. Ania i Antonin sami również nie afiszowali się tym co ich łączy. Było to nie duże uczucie, że sami woleli upewnić się, że mają podobny stosunek do tego co czują do siebie. Chcieli mieć pewność, że to nie jest jednostronne.
            W przyjaźni zyskała nie tylko swoją bratową z którą zawsze miała dobry kontakt, ale również roztrzepaną nauczycielkę języka polskiego, która była starsza od niej kilka lat. Dominika stała się powierniczką jej problemów, o których nie mieli pojęcia inni. Była przyjaciółką, na którą zawsze można było liczyć. Blondynka sama również zwierzała się Ani ze swojego związku i kłopotów w nim. Nie chciała rozstawać się z Pawłem, ale dawał jej coraz więcej powodów, żeby to zrobiła. Nie nakryła go co prawda na zdradzie, która byłaby odpowiednim bodźcem do tego, ale wracał coraz później do domu, co tłumaczył większą ilością pracy, dokładnie strzegł telefonu tak jak kiedyś, a podczas pewnych połączeń wychodził  pomieszczenia – wszystko to tłumaczy wymogami pracy. Oczywiście, że mu nie wierzyła i nie ufała, ale do zerwania zaręczyn potrzebowała jednego, nie podważalnego i ciężkiego dowodu, który przekonałby jej rodzinę, że postąpiła słusznie.
„Mieć” zaufanie. Nigdy się nie „ma” zaufania. Zaufanie to nie jest coś, co się posiada. To coś, czym się obdarza. „Darzy się” zaufaniem.[1]
            Rodzina Dominiki należała do konserwatywnych. Udawała, że nie wie nic o uprawianiu seksu przed ślubem, a gdy przypadkiem zdarzyła się niespodziewana ciąża jakiemukolwiek członkowi byli wtedy poważnie przerażeni. Dominika nienawidziła tej obłudy, ale cóż rodziny sobie sama nie wybierała. Jej rodzina uważała również, że jeśli doszło do zaręczyn to nie należy ich zrywać tylko dlatego, że miłość się skończyła lub też nagle przestali się rozumieć. Były to poglądy istnie z średniowiecza, ale Blondynka nie brała sobie ich do serca. Obiecała, że jeśli będzie wiedziała, że wybranek nie jest jej pisany to nawet na tydzień przed ślubem wszystko odwoła.
            Była pani Bartman chowała właśnie do szafki srebrne radio marki Philips, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
- Jesteś jeszcze – usłyszała głos niebieskookiej.
- Tak. Jakieś dwadzieścia minut temu skończyłam zajęcia i właśnie doprowadzałam klasę do porządku. A ty nie miałaś być dziś w teatrze?
- Miała, ale ostatecznie pojechała ta stara historyczka Helga, a mnie dali jakieś zastępstwa.
- Nie słyszałam o tym. Może dlatego, że do pokoju nauczycielskiego wchodziłam po dziennik. Dziś na zajęciach miałam scenki, więc to jest strasznie męczące.
- To może pójdziemy na jakiś obiad, co? – spytała Dominika. – Tu w pobliżu jest taka dobra restauracja, która nie zrujnuje naszych skromnych budżetów.
- Jestem za, bo kompletnie nie mam ochoty na to by stać jeszcze w domu przy garach. Za piętnaście minut na dole?
- Super – powiedziała Dominika i zamknęła drzwi.
 Gacek skończyła chować materiały. Poprawiła włosy oraz nałożyła ochroną pomadkę na usta. Ubrała płaszcz, zamknęła klasę i odniosła klucz do pokoju nauczycielskiego. Na dole czekała na nią już przyjaciółka. Wyszły razem z budynku gdzie zostały powitane zimnym podmuchem wiatru. Uśmiechnęły się lekko do siebie i pewnym krokiem ruszyły we wskazaną przez Dominikę stronę. Nie uszły nawet trzech metrów, gdy usłyszały za sobą męski głos.
- Anna!
            Brunetka odwróciła się i zobaczyła biegnącego w jej stronę Rouziera ubranego w klubowy dres.
- Co to robisz? – spytała gdy zrównał się z nią.
- Porywam cię na obiad.
- Skąd wiedziałeś, że teraz dopiero wyszłam ze szkoły? – na jej pytanie Francuz wyjął z kieszeni telefon komórkowy, a ona uderzyła się delikatnie ręką w głowę. Nim do klasy weszła Dominika ona rozmawiała przez chwilę  z Antoninem przez komórkę i mówiła mu za ile wyjdzie z pracy.
 - Tak szybko zapomniałaś o naszej rozmowie? – spytał i objął ją w pasie prawą ręką.
- Z Dominiką się zagadałam i wyleciało mi z głowy. Swoją drogą to nie mogę iść z tobą na obiad. Jestem już powiedziała z Dominiką – powiedziała Anka.
- Spokojnie. Nic się nie stało. Pójdę sama – rzekła Blondynka spokojnym tonem. Rozmowę rozumiała, ponieważ Ania i Antonin gdy znajdowali się w towarzystwie posługiwali się językiem angielskim.
- To chodź z nami – zaproponował Francuz, a jego partnerka pokiwała z entuzjazmem głową.
- Przestań. Nie będę robiła za przyzwoitkę – powiedziała, a w jej głosie dało się wyczuć lekkie zażenowanie.
- Przyzwoitką? To łącznie będziemy mieć osiem przyzwoitek. Ty plus siedmiu moich kolegów z klubu.
- Klubowy obiad? To chyba mnie i Dominiki nie powinno tam być – powiedziała Ania.
- O co wam dziś chodzi? – spytał oburzony Rouzier. – W zasadzie to ja was nawet nie pytam o zdanie. Ja was ze sobą zabieram – stwierdził i poprowadził obie kobiety w zupełnie inną stronę.
            Dominika, która szukała czegoś w torebce została chwilę  tyłu. Rouzier, który dość gwałtowanie pokazywał coś Ance nie zauważył stojącej na chodniku kobiety i potrącił ją.
- Przepraszam – powiedział swoją łamaną polszczyzną.
            Postać nie odpowiedziała, tylko ruszyła w drugą stronę. Blondynka zrównała się z parą i poszli dalej.
Niebezpieczeństwo jest ciche. Nie usłyszysz gdy nadleci na szarych piórach.[2]
            To nie był już ten sam Antonin Rouzier, którego poznała Gacek, gdy przyleciał do Polski i pomagał jej w przeprowadzce. Tamten był przygaszony, zamyślony, rzeczowy i nie zbyt chętny do czegokolwiek. Po prostu porzucenie tuż przed ołtarzem załamało poczucie jego własnej wartości. Dopiero gdy poznał a w zasadzie ponownie spotkał Annę miał wrażenie jakby coś się w nim zmieniło. Zapragnął poznać ją lepiej. Dawała mu radość. Gdy widział jej twarz był przekonany, że na ziemię stąpił anioł. Nie kochał jej. Jeszcze nie. Było zbyt wcześnie, żeby móc zdefiniować uczucia jakie do niej żywił, ale było to coś więcej niż przyjaźń. Dawała mu radość życia. Rozmawiali nie tylko o swojej przeszłości, ale poruszali tematy związane z polityką, historią czy też filmami, które uwielbiali oglądać. Mieli tylko jeden problem w tej ostatniej kwestii. Antonin uwielbiał oglądać horrory czego z kolei nie znosiła Anna. Dlatego gdy decydowali się na jakiś projekt długo dochodzili do kompromisu. Jednak najważniejsze było to, że potrafili to zrobić i jak na razie nic nie mąciło prób stworzenia związku.
            Czy myślał o Lorie? Tak. Czasami jeszcze myślał, ale nie uważał tego za coś złego. Byli ze sobą pięć lat. Kilkadziesiąt długich miesięcy. Była przy nim gdy przeżywał kryzys swojej kariery, gdy coś mu nie szło. Była z nim wtedy gdy zdobywał najważniejsze tytuły w swojej karierze. Czasami zastanawiał się czy jej ucieczka nie była spowodowana tym, że mniej skupiał się na jej pracy. W zasadzie miał świadomość tego, że to mógł być główny powód, ale nie wydawało mu się, że Lorie nagle zaczęło to przeszkadzać.
            Weszli do nie wielkiej restauracji. Przy największym stole siedziało już siedmiu zawodników ZAKSY.
- No w końcu jesteś. Ile można na ciebie czekać? – spytał Ruciak ze śmiechem. – Cześć Ania i… - tu zawiesił głos, bo nie znał imienia blondynki.
- … i Dominika – dokończyła z radością Anka, a potem zwróciła się do przyjaciółki. – A to są Michał, Jurij, Siergiej, Dominik, Grzesiek, Sebastian oraz Patryk.
- Miło was poznać – powiedziała kobieta i podała każdemu z nich rękę, a następnie zajęła miejsce między Sebastianem a Patrykiem.
-Wy też siadajcie – zarządził Ruciak. –  Głodny jestem. A za półtorej godziny trening.
- Rucek zawsze marudzi jak dokucza mu głód – stwierdził Dominik.
            Każdy coś sobie zamówił i rozpoczęła się ożywiona rozmowa na wiele tematów. Anka sprzeczała się z Siergiejem o to czy sól jest zdrowa. Z kolei trójkąt w postaci Dominiki, Patryka i Jurija wymieniali się spostrzeżeniami, które dotyczyły ostatnich wydarzeń na świecie. Czarnowski był drugi rok w ZAKSIE i w miarę dogadywał się z kolegami z drużyny. Jednak nie do końca pasowała mu rola jaką pełnił w zespole. W zasadzie nie wychodził w podstawowym składzie. A jeśli już się pojawiał to przeciwko słabszym przeciwnikom. Zupełnie mu to nie odpowiadało. Cały czas liczył, że wraz z większym obciążeniem sezonie Stelmach da mu okazję do pokazania swojej wartość. Na dodatek po sezonie klubowym chciał brać udział w reprezentacji. Ale do tego potrzebne były mu  dobre występy w klubie. Na dodatek liczył, że Andrea Anastasi powoła go na Puchar Świata. Marzeniem każdego zawodowego sportowca jest występ na Igrzyskach Olimpijskich i zdobycie medalu. Każdy chce dostać ten złoty jednak ci, którzy dostaną srebrny lub brązowy z czasem też uznają to za największy sukces w karierze. On również by tak zrobił, ale najpierw musiał pojechać na Puchar Świata.
- To dość nietypowe hobby dla kobiety jakim jest zainteresowanie sportem – stwierdził Czarnowski i upił łyk wody.
- Wiem. Mój narzeczony też tak mówi.
- Nie podoba mu się to?
- Zawsze stara się udowodnić, że nie mam racji.
- Udaje mu się to? – spytał Ruciak.
- Nie. Zazwyczaj nie – odpowiedziała Dominika.
- Wybacz. Nie chce się wtrącać w twój związek. Ale moje zdanie jest takie, że ten facet jest nie poważny. Każdy kolega jakiego znam dałby wiele za to, aby jego dziewczyna chociaż trochę interesowała się sportem – powiedział Patryk.
            Czarnowski słynął z ciętego języka i tego, że zawsze mówi prawdę. Był szczery do bólu. Tak też było i tym razem. Blondynka ceniła takich ludzi zajmowali oni wysokie miejsce na jej liście szacunku. Uśmiechnęła się do środkowego i zaczęła zastanawiać się nad swoim życiem.
Podstępny czas
Zatrzymał nas
Jednego dnia.
A my bez drogowskazu
Znaleźliśmy siebie.
Ty i ja![3]
[1] Éric-Emmanuel Schmitt
[2] Andrzej Sapkowski
[3] Ewa Farna – „Nie przegap”

9 komentarzy:

  1. Ania nie raz i nie daw dała jasno do zrozumienia Zbyszkowi że ich małżeństwo to przeszłość i nie ma na co liczyć. Jednak On jest uparty i będzie walczyć dopóki będzie mieć choć cień nadziei. A tak swoją droga to chyba musi nadal ja bardzo kochać ;)
    Anotonin natomiast z czasem zapewne zapomni o swojej byłej, przynajmniej tak się wydaje. Ma Anię z którą chce stworzyć związek i mam nadzieje, że im się uda i że nikt nie stanie im na drodze ;)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ją kocha? Nie wiem. To chyba jest raczej żal, że ją stracił. Może i gdzieś tam ją kocha, ale nie byl przygotowany na cios jaki mu zadała Ania.

      Usuń
  2. No proszę i takim oto sposobem z obiadu dwóch przyjaciółek, zamienił się w bardzo grupowy obiad. Cieszy mnie ta niewielka metamorfoza w zachowaniu Antonina! Wszystko idzie ku lepszemu... po za tym czemu mi się wydaję, że Patryk i Dominika w przyszłości będą mieć ku sobie jakieś "aluzję". Ja już nie mogę doczekać się następnego odcinka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawodnicy ZAKSY na obiedzie zawsze spoko pod warunkiem, że to nie Ty gotujesz ten obiad :D.

      Usuń
  3. Roześmiałam się na ostatnie słowa Czarnowskiego mój chłopak dał by wiele gdybym sportem nie interesowała się tak mocno jak to robię. Są tez te wyjątki od reguły gdy facet ze sportem w każdej postaci ma nie wiele wspólnego :P Nie wiem czemu ale Rouzier wkurzał mnie w tym rozdziale, dobra wiem. Facet wyprowadził mnie z równowagi swoją grą podczas finałów i dlatego taka moja reakcja. Twojej winy nie ma tu w ogóle. Widać ze Ania zaufała mu i budują coś mocniejszego, tylko że nadal gdzieś tam krąży Zbyszek o Antka chyba też w głowie czasami pojawia się Lorie ale to wszystko jest zrozumiałe i jak na razie widać że nie sprawia to kłopotów tej dwójce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że to nie moja wina iż Anto Cię w tym rozdziale denerwował.
      Budują coś mocniejszego i trwalszego, ale... No zawsze pozostaje jakieś małe ale. Nie zdradzę co będzie dalej, ale w tym rozdziale pojawiło się zdanie, które powinno dać Wam trochę do myślenia.

      Usuń
  4. Nad Antkiem to się można rozpływać bez końca :) Tym bardziej teraz, gdy ożywił się i w ogóle :)
    A Ania mu tą radość z życia przywróciła :) Sami osądzą jak daleko chcą ciągnąć tą znajomość i najlepiej pozwolić losowi na chwilę bez planowania.
    Bardzo dobrze, że uświadomiła Jurka. Jest jej bratem i zasługuje, żeby wiedzieć. Zdecydowanie. A jego żona może mieć pretensje do samej siebie.
    Czyżbym wyczuwała w Patryku kompana dla Dominiki?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Życie Antka zmieniło się kiedy Ania się pojawiła.. Komletnie zmienił swój sposób patrzenia na życie.. Małżeńswto Ani i Zbyszka to już raczej przeszłość.. nic się nie zmieni chyba w tej kwestii ;D co mnie cieszy ;!
    Dominika i Patryk? Hmmmmm... Wnioskuje że mogłoby coś z nich być ;p

    PS zapraszam do siebie na odchodze-kochanie.blogspot.com i mimo-wszystko-ide.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Patryczku kochany, dzisiejsze czasy charakteryzują się tym, że już co druga kobieta zna się choć trochę na sporcie, tyle że w inny sposób, niż ty byś chciał. Bo większość patrzy na urodę zawodników, a nie na piękno dyscypliny. A szkoda, wielka szkoda. Nie wiedzą, co tak naprawdę tracą.
    Dlaczego mi cały czas tak bardzo szkoda Bartmana? Jemu chyba nadal zależy na Ani. No niestety, póki co musi usunąć się w cień, ustąpić miejsca Rouzierowi. Życie jest brutalne, Zbyszku, nie można mieć wszystkiego, czego się zapragnie, nawet jeśli dążyłoby się do tego po trupach.
    Lubię Anię, mamy podobne charaktery, przynajmniej tak wnioskuję. :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń