„Zazdrość to najczęściej sobie świadczone
odszkodowanie za bezsilność wobec cudzego sukcesu.”[6]
10 listopada 2011 r.
Niska brunetka o dość drapieżne, krótkiej fryzurce stała przed jednym z
wielu francuskich bloków. Serce biło jej jak oszalałe. Bała się tego spotkania,
ale wiedziała, że musi stanąć i powiedzieć całą prawdę, prosto w twarz osobie,
której się to należało. Nie chciała go w ten sposób zranić. Po prostu
spanikowała. Wystraszyła się przysięgi małżeńskiej, którą miała złożyć w
kościele w obecności tych wszystkich ludzi będących tego świadkami. Zamieniła
ich najpiękniejszy dzień w najgorszy koszmar. Długo zastanawiała się czy
powinna pojawić się w tym miejscu, w którym jest. Jednak wyrzuty sumienia nie
dawały jej spokoju. Zresztą wiedziała też, że drugiej tak dobrej partii w całej
Francji nie znajdzie. Prawda była taka, że kochała Antonina. Wtedy po prostu
spanikowała. Sama nie wiedziała czego się wystraszyła. Ale teraz chciała to
wszystko naprawić. Próbowała od razu skontaktować się z narzeczonym, ale
wszystko wskazywało na to, że zmienił numer telefonu, bo ten który miała nie
odpowiadał. Postanowiła odwiedzić jego rodziców i dlatego stała przed blokiem
mieszkalnym. Wzięła głęboki oddech żeby odepchnąć strach i uspokoić nerwy.
Nie chciwość, nie gniew, i nie zazdrość, ale strach jest doradcą najnikczemniejszych
poczynań.[1]
Drzwi od klatki schodowej były
otwarte, więc bez pośpiechu zaczęła przemierzać schody. Nie miała pewności czy
kogoś tam zostanie. Nie była pewna czy chce żeby ktoś otworzył jej drzwi.
Zapukała i czekała. Po chwili usłyszała szczęk otwieranego zamka, a jej oczy
ujrzały nie wysoką kobietą o takich samych oczach jakie miał Antonin. Gospodyni
domu od razu zszedł uśmiech z twarzy. Przybrała surową minę i naganny wzrok.
Nie wiedziała czego była narzeczona jej syna może od niej chcieć.
- Słucham? – spytała
pani Rouzier zimnym tonem.
- Wiem, że jest pani
zdziwiona moją obecnością.
- Przeciwnie. Nie
jestem. Wiedziałam, że prędzej czy później znowu się pojawisz w naszym życiu.
- Mamo…
- Nawet nie mów tak do
mnie. Przestałaś być moją synową w momencie gdy porzuciłaś mojego biednego
Antonina przed ołtarzem.
- Nie chciałam tego
zrobić.
- Skoro nie chciałaś
to dlaczego to zrobiłaś? Przecież byliście parą tak długo. On cię kochał. Ponoć
ty jego też.
- Ja go nadal kocham!
– Lorie, krzyknęła na całą klatkę schodową.
- To pytam się czemu
go porzuciłaś przed ołtarzem?
- Bałam się. Nie byłam
pewna czy tego chcę.
Ktoś kiedyś
powiedział, że w chwili kiedy zaczynasz się zastanawiać czy kochasz kogoś
przestałaś go już kochać na zawsze.[2]
- A teraz wiesz czego
chcesz?
- Tak, wiem. Chcę być
z Antoninem na dobre i na złe. Wspierać go gdy będzie miał problemy w karierze.
Chcę być z nim bez względu na wszystko – mówiła Lorie.
- Zawsze umiałaś tak
dobrze kłamać? – spytała Rouzier swojego nieproszonego gościa.
- O czym mama mówi?
- Już ci powiedziałam
żebyś nie mówiła do mnie mamo. Po prostu wyczuwam, że kłamiesz. Uważałam cię za
idealną kandydatkę na żonę dla mojego syna. Cieszyłam się gdy cię poznał. Był
tak szczęśliwy. Zaangażował się jak mógł w przygotowania do ślubu. Fakt, że
zostaniesz jego żoną dodawał mu skrzydeł. A ty tak po prostu nie byłaś pewna
czy go kochasz. Jesteś żałosna.
Matka
Antonina nigdy nie owijała w bawełnę. Zawsze mówiła prosto z mostu to co myśli.
Nie interesowało ją to, że kogoś zrani. Takie było życie. Nikt nigdy nie mówił,
że będzie lekko i będziemy chodzić po ścieżce usłanej różami.
- Ale chcę to wszystko
naprawić. Chcę dać Antoninowi całą swoją miłość.
- Daj mu spokój. Jest
szczęśliwy bez ciebie – starsza z kobiet starała się bronić swojego syna przed
ponownym zarzuceniem sideł przez dziewczynę, która stała przed nią.
- Wiem, że jest w
Polsce. Czy on kogoś ma?
- Może ma, a może nie
ma. To już nie twoja sprawa – zakończyła rozmowę matka francuskiego zawodnika i
zamknęła drzwi przed nosem niewielkiej brunetki.
Lorie
Marceau przez kilka sekund wpatrywała się w brązowe drzwi. Była wściekła. Nie
sądziła, że jej niedoszła teściowa była tak pamiętliwą osobą. Przecież każdy ma
prawo do błędu. Nikt nie jest nieomylny. Lorie chciała naprawić to co zepsuła,
ale ta kobieta nie chciała jej pomóc. Brunetka zaczęła schodzić po schodach.
Obmyślała plan jak odzyskać Antonina. Wiedziała, że wróci do niej. Była tego
wręcz pewna.
Wątpliwość
nie jest przyjemnym stanem umysłu lecz pewność jest śmiesznym.[3]
Wyszła
z klatki schodowej. Z jej oczu zniknęła skrucha jaką prezentowała przed matką
jej niedoszłego męża. Pojawiły się za to niebezpieczne ogniki. Nikt nie
traktował w ten sposób Lorie. Jej się nie ignorowało nawet jak popełniła
karygodny i ciężki do zapomnienia błąd. Nie obchodziło ją to, że być może
Antonin kogoś ma. On miał być tylko jej. Już tak nim zakręci, że ponownie
straci dla niej głowę.
Manipulująca
kobieto, zdobywasz przyjaciół i wykorzystujesz ich do cna.
Manipulująca
kobieto, musisz wykorzystywać do bólu.
Jesteś tak
kompletnie zakręcona.
Jesteś tak
kompletnie diabelska.
Jesteś tak
kompletnie zła.[4]
Skierowała
swoje kroki do domu. Plan był prosty. Musiała na trochę przenieść się do
Polski, do Kędzierzyna – Koźle. Musiała znowu namieszać w sercu Antonina.
Przekonać go, że żałuje swojego zachowania i chce żeby było tak jak dawniej.
Uśmiechnęła się do siebie triumfalnie. Była pewna, że za kilka tygodni
francuski atakujący będzie jadł jej z reki. Będąc w domu sprawdziła stan
swojego konta w banku. Z satysfakcją stwierdziła, że bez obaw może wyjechać i
nie martwić się o finanse przez trzy miesiące. Zabukowała sobie bilet na
najbliższy lot z Paryża do Warszawy, a potem zaczęła się na spokojnie pakować.
W Kędzierzynie – Koźlu miała pojawić się za dwa dni i wtedy rozpocząć
odzyskiwanie serca Rouziera.
***
Dominika
przemierzała właśnie kędzierzyńskie ulice. Była godzina siódma trzydzieści.
Wysoka blondynka o błękitnych oczach śpieszyła się do pracy. Była nauczycielką
polskiego w jednym z miejscowych liceum. Szła z dumnie podniesioną głową.
Dominika była kobietą pewną siebie i tego co robi. Nigdy nie była od nikogo
zależna. Gdy tylko skończyła osiemnaście lat jednocześnie uczyła się i
pracowała. Nie brała pieniędzy od rodziców. Czuła się z tego dumna. Nikt nie
mógł jej zarzucić braku odpowiedzialności. To wszystko wpoili jej rodzice
którzy chcieli żeby od początku znała wartość zarobionego pieniądza. Potem
przyszedł czas na studia. To właśnie na nich poznała Pawła. Człowieka z którym
była od ośmiu lat. I mimo, że w życiu zawodowym szło jej wyśmienicie to na
gruncie prywatnym szło fatalnie. Początkowo między nią a Pawłem było wszystko w
porządku. Byli młodzi i świata poza sobą nie widzieli. Ona studentka filologii
polskiej czuła ,że to jest ten jeden jedyny mężczyzna na całe życie. Nieśmiało
snuła palny o wspólnej przyszłości. O niewielkim mieszkaniu w centrum miasta, o
złotej obrączce i hucznym weselu, o małej istotce rozwijającej się pod jej
serce, która potem by rosła i dawała wiele radości swoim rodzicom. Wierzyła, że ich miłość trwałaby wieki, że
kochaliby się do końca życia. Paweł był księciem z bajki Dominiki. Na swój
sposób był przystojny, ale nie należał do grona chłopaków, o których marzą
dziewczyny. Miał w sobie to coś.
Uroda
mężczyzny tkwi w jego sukcesach.[5]
Pierwsze
kilka lat było cudowne. Paweł nie widział świata poza Dominiką. Studiowali,
pracowali, bawili się – jak normalna para. Jednak nic nie trwa wiecznie. I w
tym przypadku było tak samo.
Ponad
rok temu Paweł zdradził, a w zasadzie rozpoczął romans. Nie zauważyła zmian w
jego zachowaniu. Dalej był jej ukochanym Pawełkiem, z którym planowała ślub i
wspólne życie. Nie znikał na noc, nie miał dziwnych telefonów, których nie
odbierał gdy była obok. Nie wściekał się też gdy bawiła się jego telefonem –
zresztą blondynce nawet to do głowy nie przyszło. Podstawą ich związku było
właśnie zaufanie. Wszystko było tak jak zawsze. Jednak w pewien weekend
Dominika pojechała do rodzinnego domu. Jej młodsza siostra urodziła swoje
pierwsze dziecko i matka chrzestna pojechała zobaczyć nowego członka rodziny. W
głębi serca pod wielką radością kryła się zazdrość. To przecież ona pierwsza
powinna mieć ślub, dziecko. Pierwsza powinna założyć rodzinę.
Zazdrość to
najczęściej sobie świadczone odszkodowania za bezsilność wobec cudzego sukcesu.[6]
W
domu rodzinnym spędziła dwa dni podczas, których zachwycała się małym
Tadeuszkiem. Tak naprawdę miała wrócić dopiero w poniedziałek rano. Jednak
tęsknota za Pawłem i chęć pochwalenia się tym cudownym uczuciem jaki było
trzymanie maleństwa w swoich ramionach i jak bardzo pragnie mieć swoje.
Przecież od dwóch lat byli zaręczeni i nawet o krok nie posunęli się w stronę
ślubu. To Paweł cały czas odkładał decyzję o tym wspaniałym dniu. Po
wcześniejszym powrocie do domu ujrzała swojego mężczyznę w łóżku z inną
kobietą. To był dla niej policzek. Nie wiedziała co ma zrobić. Natychmiast
wyrzuciła kobietę z mieszkania nie patrząc, że jest kompletnie naga. Na Pawła
nie mogła patrzeć. Brzydziła się nim. Kazała mu się wynosić z domu i nigdy
więcej nie pojawiać się w jej życiu. Jednak nie okazała się tak silna jak
przypuszczała. Po kilku tygodniach pozwoliła mu wrócić. Nic niebyło po tym
wszystkim takie samo jak kiedyś. Paweł udawał, że nic się nie stało, ale
blondynka cały czas pamiętała.
Ludziom
nigdy nie sprawia problemu pozbycie się przeszłości, gdy ta staje się zbyt
trudna. Ciało spłonie, fotografie spłoną, a pamięć, cóż to takiego? Pozbawione
ładu i składu wędrówki głupców, którzy nie widza potrzeby zapominania.[7]
Idąc
do pracy analizowała całe swoje dotychczasowe życie. Niestety nie mogła
poszczycić się dodatnim bilansem. Wolała już klepać biedę byle tylko być
szczęśliwą z Pawłem i byle go kochać, bo z każdym dniem coraz bardziej była
pewna, że dzieje się zupełnie odwrotnie. Na dodatek świadomość kolejnej zdrady
Pawła nie dawała jej otuchy. Rozum podpowiadał, że już dawno powinna była to
skończyć. Jednak serce szeptało, że są ze sobą bardzo długo. Dominika nie chciała
kończyć tego wszystko tak po prostu. Potrzebowała bodźca, który by ją do tego
zmotywował, a kolejny skok w bok byłby z pewnością impulsem do działania i
zakończenia tego wydawałoby się idealnego związku.
Mam już dość
tych kłamstw
Mam już dość
tych okrutnych kłamstw
Czasem każdy
dzień przynosi lęk
Dzięki tobie
wszystko traci sens[8]
Blondynka
przemierzała korytarz szkoły, w której uczyła. Mijali ją uczniowie, którzy
witali ją. Zbliżając się do pokoju nauczycielskiego w torbie zaczęła szukać
kluczy do swojej szafki. Weszła do pomieszczania i ktoś na nią wpadł z prawej
strony. Cała zawartość torebki Dominiki rozsypała się po podłodze. Błękitnooka
spojrzała na sprawcę tego całego incydentu. Byłą to nowa nauczycielka francuskiego.
Niska kobieta o długich brązowych włosach i dużych brązowych oczach w kolorze
czekolady potrąciła, wchodzącą Jakubczak, ponieważ wyjmowała ze swojej szafki
zeszyty uczniów, które ją przeważyły.
- Następnym razem
uważaj co robisz – warknęła Dominika.
- Nie zauważyłam cię.
Przepraszam – powiedziała Ania.
- Nie zauważyłam ci –
przedrzeźniła ją polonistka. – To patrzy się co się robi.
Gacek
pomogła pozbierać rzeczy z podłogi, ale wszystko się w niej gotowało. Miała
ochotę powiedzieć tej kobiecie kilka ‘miłych’ słów, ale powstrzymała się.
Dopiero zbierając się do opuszczenia pokoju powiedziała:
-Wybacz Dominiko, to
co się stało, ale w dupie oczu nie mam – i wyszła.
Blondynka
ze zdziwieniem długo patrzyła się w zamknięte przez Anię drzwi. Zazwyczaj to
ona dawała cięte riposty w tej placówce edukacyjnej.
- Oj widzę, że mam
rywalkę na tej pozycji. Już ją lubię – powiedziała sama do siebie i zaczęła
robić sobie herbatę.
[1] Feliks Chwalibóg
[2] Carlos Ruiz Zafón
[3] Francois – Marie Arouet
(Volaire)
[4] Ladyhawke – „Manipulating
Women”
[5] Jeanne Mareau
[6] Władysław Lorae
[7] Jeanette Winterson
[8] Gosia Andrzejewicz –
„Pozwól żyć”
Zacznę może od Dominiki, mam wrażenie że drzemią w niej dwie osoby. Przynajmniej po tym cały incydencie w pokoju nauczycielskim tak jakoś to się u mnie pojawiło. Szkoda mi jej, żyła w swoim idealnym świecie przez lata a jedna rzeczy sprawiła że wszystko się posypało. Sama nie wiem jakbym się zachowała po zdradzie, to akurat jest rzeczy której nie mogę przewidzieć. Czy raz na zawsze zakończy się relację czy tak jak Doma przyjmie się ukochanego z powrotem? Lorie mi się nie podoba. Jeszcze na samym początku może i tak troszkę ją rozumiałam, cóż mnie też jakoś widmo ślubu przeraża, ale po tym jak opuściła blok i to jak pokazała że bedzie w stanie zrobić wszystko by odzyskać Antka zaczęłam się bać o niego :)
OdpowiedzUsuńLori wygląda mi na bardzo interesowną i bezwzględna kobietę. Ciekawe jak daleko się posunie żeby odzyskać Antka!!!
OdpowiedzUsuńDominika wykazała wielkie serce przyjmując Pawła po zdradzie. Ja nie byłam do tego zdolna...
Mam nadzieje, ze Anto nie nabierze sie na sztuczki swojej byłej narzeczonej.
OdpowiedzUsuńA co do Dominiki to nie powinna pozwolić Pawłowi na powrót. On ja skrzywdził i mam nadzieje, ze ona drugi raz na to nie pozwoli.
Dominika z Anią chyba mimo wszystko się dogadają, co? Mimo takiego początku, mam nadzieję, że znajdą w sobie przyjaciółki :)
OdpowiedzUsuńZa to Louri chyba się nie czuje dobrze, takie zamieszanie robić wokół własnej osoby. Nie pomyślała w ogóle o uczuciach swojego faceta. Chce go odbić, ale będzie miała konkurentkę :) Byle się nie skumała z Zibim ;p
Pozdrawiam
Jak dla mnie to Louri do reszty oszalała, myśląc, że Antonin do niej wróci tak łatwo. Takich rzeczy nie da się łatwo wymazać z pamięci, a to co zrobiła jego niedoszła żona było czymś okrutnym. I popieram Maritte ,,byle się nie skumała z Zibim'', bo wtedy będzie nieciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mogę własnoręcznie uszkodzić tą całą Lorie? Mogę, no mamo plisss! Jeżeli ona znów zrani Antka, w szystko właśnie do tego zmierza, to obiecuje, że znajdę ją z wózkiem z Biedronki i chyba nie muszę tłumaczyć po co mi on, prawda? :D Dominika nie ma łatwego życia, wybaczyła narzeczonemu zdradę, ale nie zapomni o niej nigdy więc prędzej czy później w ich związku znów zacznie się psuć i to nie będzie nic przyjemnego niestety.
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga :
OdpowiedzUsuńhttp://siostra-siatkarza.blogspot.com/
komentować ! :P