niedziela, 15 lipca 2012

III. Stara znajomość

Nie pozwól mi być byle, kim. Rozpalać i gasić, unosić bym w końcu upadła bez sił. Bo jestem wciąż taka naiwna.”[7]
29 wrzesień 2011 r.
Anna wniosła właśnie na górę jedno z lżejszych pudeł, które przyjechały z Warszawy. Remont jej nowego mieszkania w Kędzierzynie skończył się dwa dni temu. Trwał on niespełna miesiąc, ale Ania chciała mieć od razu cały bałagan za sobą. Nie wszystkie drobiazgi udało jej się zabrać do Kędzierzyna od razu. Dlatego część z nich została u jednej z jej koleżanek. Gdy już mieszkanie wyglądało tak jak dziewczyna chciałamogła zorganizować transport mebli, które zostały zamówione w stolicy. Do pomocy w noszeniu zwerbowała swojego brata, któremu pomagali: Patryk, Jurij i Sebastian, a także Człowiek Widomojak nazwała go Anka. Od dwóch godzin próbowała go zobaczyć, ale mężczyzna umiejętnie jej unikał. Kilka razy udało jej się usłyszeć jak ktoś klnie po francusku. Z chłopakami nie mogła za bardzo porozmawiać, bo wszyscy od razu zabrali się do pracy. Mężczyźni ustawiali meble, a Ania i Jurij, który miał zakaz noszenia - ustawiali rzeczy, które przez dobry miesiąc leżały w kartonach, a sama właścicielka żyła w pustych czterech ścianach. Teraz z każdą minutą mieszkanie zapełniało się i nabierało atmosfery
- Jurij, postaw ten wazon na najwyższej półce – poprosiła Gacek środkowego ZAKSY.
- Jasne. W końcu koniec, co? – spytał mężczyzna.
- Dokładnie. Już miałam dość. Ale udało mi się wczoraj upiec ciasto – odpowiedziała.
- Będzie ciasto? – spytał Świderski, który razem z Piotrkiem wnosili właśnie do mieszkania komodę do sypialni.
- Będzie, będzie. Dużo wam zostało?
- Anto wnosi ostatnie pudło – zakomunikował Patryk.
- To poznam Człowieka Widmo – stwierdziła Ania. – Cały dzień próbowałam się dowiedzieć, kim on jest.
- Rouzier. Antonin Rouzier – powiedział Gladyr.
- Ten Rouzier? Ten francuski atakujący? MVP ostatnich Mistrzostw Europy[1]?
- Tak. To nie wiedziałaś, że przeszedł do ZAKSY?
- Nie. Na głowie miałam rozwód i kolejną przeprowadzkę. Nie miałam czasu obserwować transferów.
- Rozumiem. Piotrek go poprosił o pomoc, bo nikt inny nie mógł. Zgodził się bardzo szybko – powiedział ukraiński środkowy.
            Anka odstawiła puste pudło do przedpokoju, a następnie weszła do kuchni. Stali tam Patryk, Piotr, Sebastian i właśnie Antonin. Młodsza siostra Piotrka miała okazję poznać atakującego Francji podczas Mistrzostw Europy dwa lata temu w Izmirze. Francuz, gdy usłyszał damski głos od razu odwrócił się w jej kierunku. Wysoki mężczyzna o oczach w kolorze nieba, które patrzyły na wszystko obojętnie. Lekki zarost i brak uśmiechu. Tak prezentował się ten chłopak, który dwa lata temu miał zupełnie inną fryzurę i radość w oczach. Anka nie wiedziała, że - podobnie jak ona sama - przeżywa dramat osobisty.
- Antonin Rouzier – przedstawił się po angielsku, wyrywając jednocześnie dziewczynę ze świata myśli.
- Anna Gacek, ale my się już znamy. W zasadzie poznaliśmy się już … – kobieta przeszła płynnie na francuski.
 Przyglądał jej się uważnie, cały czas trzymając jej dłoń.
***
13 wrzesień 2009 r.
            Niska szatynka przemierzała właśnie korytarze hali w Izmirze. Kilka chwil wcześniej życzyła polskim siatkarzom powodzenia. Za pięć minut mieli wyjść na parkiet, aby rozpocząć rozgrzewkę, a czterdzieści minut później mecz o złoty medal Mistrzostw Starego Kontynentu. Miała na sobie biało – czerwoną koszulkę z numerem dziewięć oraz nazwiskiem ‘Bartman’. Na szyi wisiała specjalna wejściówka, która upoważniała ją do wejścia na płytę boiska po meczu czy też do szatni siatkarzy. Nim weszła na halę w automacie z gorącymi napojami zakupiła sobie kawę z mlekiem i cukrem. Od roku uśmiech nie schodził z jej twarzy. Od kwietnia 2008 roku byłą szczęśliwą żoną Zbyszka Bartmana, którego kochała ponad wszystko. Nie wyobrażała sobie życia bez niego. Mijała właśnie grupę siatkarzy z Francji, gdy jeden z nich gestykulując uderzył w prawą rękę Polki, w której trzymała kubek. Brązowa ciecz wylądowała na biało – czerwonej koszulce dziewczyny.
- Cholera – powiedziała Ania pod nosem.
- Przepraszam. Nie chciałem. Nic ci nie jest? – spytał sprawca całego nieszczęścia.
- Nie. Trochę mi teraz gorąco, ale większej szkody nie ma. Tylko jak ja się pokażę w takiej koszulce na meczu? – spytała po francusku bardziej siebie niż stojących obok niej mężczyzn.
- Poczekaj chwilę – powiedział Francuz i pobiegł do szatni trójkolorowych. Wrócił po dwóch minutach z niebieską koszulką. - Proszę. Załóż to – powiedział mężczyzna i uśmiechnął się do dziewczyny.
- Przestań. Daj spokój –stwierdziła Polka i chciała mu ją oddać.
- Załóż ją, bo z tą plamą nie wyglądasz dobrze. W ogóle Antonin Rouzier – przedstawił się.
- Będę cudownie wyglądać w gronie kibiców z Polski we francuskiej koszulce. Anna Bartman – powiedziała ze śmiechem dziewczyna i uciekła szukać łazienki, w której mogłaby się przebrać.
***
- Dziewczyna, której dałem swoją koszulkę – powiedział w końcu Rouzier.
- Dokładnie ta sama. Tylko inne nazwisko. Mam do tej pory twoją koszulkę. Jak ją znajdę przy układaniu reszty rzeczy mogę ci ją oddać, jeśli chcesz.
- Zatrzymaj ją. W kocu zniszczyłem koszulkę należącą do twojego męża.
- Byłego męża – weszła mu w słowo Gacek.
- Zmieniłaś się – powiedział dalej trzymając jej dłoń.
Pamiętam, kiedy po raz pierwszy spotkały się nasze oczy,
Czułem się tak jakbym po raz pierwszy oddychał.
Jak mógłbym zapomnieć to miejsce i czas.[2]
            Francuz odgrzebał w pamięci ich pierwsze spotkanie. Doskonale pamiętał, jakie wywarła na nim wrażenie. Piękna kobieta o lekko jeszcze dziewczęcych rysach. Oczy w kolorze najpiękniejszego brązu, jaki kiedykolwiek widział. Włosy spięte w niedbałą kitkę, która rozpadła się pod wpływem uderzenia. Najbardziej zaskoczył go fakt, że nie zaczęła na niego wrzeszczeć. Zachowała się tak, jakby to mogło się zdarzyć każdemu. To łagodne usposobienie, które nosiła w sobie Anna dawało się wyczuć od razu. Nie umiałaby nikogo zranić świadomie. Wyjątkiem była obrona własna. Gdy czuła, że nie daje rady pod względem psychicznym wtedy była gotowa zadać cios. Gdy Antonin porównywał dawną Anię, do obecnej od razu zauważył różnice. Stojąca przed nim kobieta była poważniejsza, jakby kilka dni temu przeżyła osobistą tragedię. W oczach brakowało radości, ale dalej były przepięknie brązowe. Gdy spotkał ją dwa lata temu wydawała się być najpiękniejszą kobietą na świece. Teraz stwierdzał, że te dwa lata podziałały na jej korzyść. Pamiętał każdy detal jej twarzy, a przecież nie przyglądał jej się wtedy tak uważnie.
[…] trwałość pamięci jest miarą rozpaczy, a rozpacz to przecież nic innego, jak dumny i cierpliwy związek człowieka z samym sobą.[3]
- Ej, państwo, co tam szprechacie po francusku? Możecie bardziej po naszemu? – spytał Patryk Czarnowski, który jednocześnie wyrwał parę z odmętu wspomnień.
- To może przejdziemy na angielski – zaproponowała Ania i zabrała rękę z uścisku Rouziera.
            Francuz dalej nie spuszczał wzorku z kobiety. Znowu czuł to dziwne uczucie. Takie samo jak to, gdy ją zobaczył. Wtedy w Izmirze przez jego ciało przeszył dziwny, ale przyjemny dreszcz. Ciało zalało radosne ciepło. Podobnie było i teraz. Nie bardzo to wszystko rozumiał.
- Idźcie do salonu. Ja już robię herbatę i kroję ciasto – powiedziała tak, żeby wszyscy zrozumieli.
- Pomóc ci w czymś? – spytał od razu Francuz.
- Nie. Dam sobie radę – odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego.
            Od Rouziera emanował spokój, który udzielał się wszystkim, przebywającym obok niego. Na dodatek był przystojnym mężczyzną. Ania w myślach gratulowała jego dziewczynie, że to ona jest panią jego serca. Francuz, o swoją kobietę dbałby jak o najcenniejszy skarb. Była o tym przekonana.
Świat cierpi na brak mężczyzn szczególnie tych, którzy cokolwiek warci.[4]
            Rozmowa przy wyśmienitym cieście oraz kawie toczyła się po angielsku. Było dużo śmiechu, a Ania przynajmniej przez chwilę nie myślała o swoim nieudanym małżeństwie. W końcu jednak temat zszedł na najbliższy mecz ligowy ZAKSY.
- Siostra mam dla ciebie wejściówkę na wszystkie nasze mecze – powiedział Piotrek.
- A na co mi ona? – spytała Ania.
- To było głupie pytanie – stwierdził ze śmiechem Patryk.
- Teraz nie będziesz mi się wykręcała brakiem biletów na mecz. Najbliższy gramy w sobotę.
- A z kim gracie? – spytała.
- Z Jastrzębskim Węglem.[5]
            Anna odstawiła talerzyk z ciastem na ławę i oparła się o kanapę. Od rozwodu, który był jej największą życiową porażką minęło kilka tygodni. Przez cały ten czas nie mogła pozbyć się wyrzutów sumienia, że złożyła pozew, kiedy Zbyszek miał swoją najpoważniejszą - jak do tej pory - kontuzję. A w zasadzie nie wycofała go wtedy. Bartman walczył o powrót na boisko, a ona wyskoczyła mu z czymś takim Wszyscy jej mówili – a już zwłaszcza jej były teść - że rozwód zawsze zdąży wziąć, a Zbyszek przez swoje problemy rodzinne, jakie mu sprawiła może nie wyrobić się na Mistrzostwa Europy z powrotem do formy. Leon Bartman to wyprorokował. Zibi nie załapał się do kadry, a cała wina spadła na nią – już jego byłą żonę. Dlatego tak bardzo bała się spotkania z nim. Od czasu rozprawy nie kontaktowali się ze sobą. Ona uciekła z Warszawy do Kędzierzyna, a on do Jastrzębia. Kompletnie nie wiedziała czy powinna pojawić się w hali. Pierwsze spotkanie z byłym mężem i teściem – który nigdy za nią nie przepadał – napawało ją strachem.
Strach to suma tego, co jest i może się zdarzyć.[6]
            Piotrek widząc zmieszanie, które wystąpiło na twarzy jego siostry od razu zarządził ewakuację jej mieszkania. Ania była mu za to niezmiernie wdzięczna.
            Odprowadziła wszystkich do drzwi. Wiedziała, że Jurij nie chciał jej zranić, ale każde wspomnienie na temat Zbyszka było zbyt bolesne. Kochała go. Był całym jej światem, ale nie mogła. Nie mogła pozwolić, aby rządził jej życiem. Dopóki wierzyła, że plany jej i Zbyszka są pokrewne, była skłonna poświęcić dla niego wiele. Jednak na początku tego roku zauważyła, że prawda jest zupełnie inna. Czasami czuła się tylko jak ładny dodatek. Czy wątpiła w to, że siatkarz ją kochał? Nigdy. Nawet o czymś takim nie myślała, ale coś nie dawało jej żyć. I być może to była niezgodność priorytetów lub zbyt odmienne charaktery.
Wczorajszy dzień nie wróci już.
Jak żadna podła chwila, której nie chce Bóg.
I cieszą się wszyscy święci.[7]
            Nawet przez ten miesiąc nie udało jej się w żaden sposób uporać ze wspomnieniami. Najgorsze były wieczory, kiedy powracały przed oczy te wszystkie wspaniałe chwile, w których ona myślała, że jest królową świata. Szczęście emanowało z jej drobnej postaci. Kiedyś wystarczyło jej do pełnej radości to, że budziła się obok niego. Obok mężczyzny, którego kochała. Potrzebowała jego silnych ramion. Inaczej była bezbronna i niepewna siebie. Jego uczucie do niej, było jej siłą i wiara. Kiedy rozpakowywała pudło, które wpadło jej pod rękę natrafiła na to, gdzie wrzuciła wszystkie pamiątki po Bartmanie. Dotykała tych wszystkich przedmiotów, a w oczach pojawiły się łzy. Zdjęcia, pocztówki i kilkanaście lub kilkadziesiąt listów, które Zbyszek pisał do niej, gdy był w zagranicznych klubach. Dla Ani miały one ogromną wartość. Wierzyła w każde słowo napisane na kartce papieru. Pamiętała swoje wielkie zdziwienie, kiedy dostała od niego pierwszy list. Wyjechał wtedy do Turcji, a ona go znała tylko z widzenia. Potem, nawet, gdy znał adres jej poczty elektronicznej to od czasu do czasu i tak dostawał od niego papierową, namacalną korespondencję. Kiedyś znała je na pamięć. To było dawno temu.  Gdy Zbyszek wrócił do Polski na dłuższy czas nie miała potrzeby, żeby je czytać codziennie tylko po to, aby poczuć zapach jego perfum. Wzięła głęboki oddech, a do jej nozdrzy dotarł subtelny zapach, który tak uwielbiała, od którego była uzależniona. W listach obiecywał jej tyle rzeczy, a z owych obietnic pozostało niewiele. W zasadzie nic. Gdyby mogła cofnąć czas, zrobiłaby wszystko żeby ratować ich związek. Zrobiłaby wszystko, a nawet więcej byle tylko chronił ją przed upadkiem.
Nie pozwól mi być byle, kim.
Rozpalać i gasić, unosić
bym znowu odpadła bez sił.
Bo jestem wciąż taka naiwna.[7]
***
- I co? Nie masz mi nic do powiedzenia? – spytała dość wysoka blondynka.
- A co mam ci powiedzieć?
- Gdzie byłeś przez cały dzień? Próbowałam się do ciebie dodzwonić, a telefon był wyłączony. Martwiłam się – powiedziała Dominika do mężczyzny, który stał naprzeciwko niej.
- Byłem w pracy. Jesteś za bardzo przewrażliwiona.  Gdzie indziej mógłbym być? – spytał.
- U kochanki – odpowiedziała blondynka bez chwili zawahania.
            Dominika doskonale znała Pawła. Byli parą od ośmiu lat. Wiedziała o nim wszystko. Znała jego wady i zalety, upodobania i rzeczy, których nienawidził. Tylko ze względu na długi staż ich związku wybaczyła mu zdradę, której dopuścił się rok temu. Ciężko było jej zrobić ten krok, ale wtedy jeszcze go kochała. Był całym jej światem. Do momentu zdrady patrzyła na niego przez różowe okulary. Jednak jego „skok w bok” szybko zweryfikował jej tok myślenia. Zaczęła zauważać coraz więcej wad, więcej jego zachowań ją irytowało. W bezsenne noce coraz częściej zastanawiała się czy kocha człowieka, który śpi obok niej.
Ktoś kiedyś powiedział, że w chwili, kiedy zaczynasz zastanawiać się czy kochasz kogoś przestałeś go już kochać na zawsze.[8]
            Nie była pewna czy jest z nim z miłości czy też z przyzwyczajenia. Kochała go, kiedyś. Był jej pierwszą wielką miłością, którą zalicza się do tych najsilniejszych. Jednak tak było do momentu zdrady, ponieważ między nimi coś pękło, coś się zmieniło. Coś, czego nie dało się już naprawić.
- Sprawdzasz mnie?
- Nie. Potrzebowałam pomocy, bo auto mi się zepsuło i dlatego dzwoniłam.
- Kłamiesz! – krzyknął mężczyzna.
- Ja? To sprawdź, że auto nie stoi pod blokiem. Jest u mechanika. Przypuszczam, że to ty mnie znowu oszukujesz. Radzę ci się zastanowić czy jest sens znowu lecieć na dwa fronty. Jeśli wyjedzie na jaw, że mnie zdradzasz to cię zniszczę – powiedziała Dominika, a w oczach Pawła zauważyła strach.
- Grozisz mi?
- Ostrzegam – rzekła i poszła do ich sypialni, którą zamknęła na klucz.
            Chciała być teraz sama. Potrzebowała to wszystko sobie ułożyć. Nie mogła uwierzyć, że była taka naiwna i rok temu ponownie mu zaufała.  Powinna była już wtedy wyrzucić go za drzwi, ale strach przed opinią rodziny, a także przed samotnością spowodował, że dała mu kolejną szansę. Teraz bardzo tego żałowała. Strach, który dziś zobaczyła w oczach swojego mężczyzny upewnił ją w przekonaniu, że on dalej spotyka się z tą kobietą. Nie mogła go jednak wyrzucić z mieszkania bez rzetelnych dowodów, ale nie zamierzała go też śledzić, bo nie należała do tego typu kobiet. Przypuszczała, że podobnie jak i rok temu prędzej czy później Paweł popełni błąd i jego zdrada wyjdzie na jaw. Potrzebowała tylko czasu, aby pomóc mu ten błąd popełnić.
[1] u mnie to Francja wygrała ME 2011
[2] Lifehouse – „Angeline”
[3] Wiesław Myśliwski
[4] Jane Austen
[5] mała zmiana terminarza PlusLigi.
[6] Paulo Coelho
[7] Bajm – „Już bez Ciebie”
[8] Carlos Ruiz Zafón

12 komentarzy:

  1. No proszę a więc nasza Ania i nasz Antoś spotkali się już kiedyś i chociaż sytuacja może nie należała do najmilszych, mimo wszystko nie chciałabym zostać oblana przez kogoś ( nawet przez Antka ) ciepłą kawą z mlekiem, no i koszulka do prania. No, ale już wtedy było te megiczne bum i stało sie, nasza Polka zaintrygowała Francuza, ale nie ma się mu co dziwić. Oboję nie mieli łatwego życia a problemy piętrzą się przed nimi, ale może to ponowne spotkanie wniesie coś nowego? Kto to wie. A i teraz nałogowo słycham piosenki Pink ;) Ja mogę Ci oddać te 5 godzin pod warunkiem, że nowość zobaczę jak najszybciej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A się spotkali i tu Was zaskoczyłam! Ciepła kawa z mlekiem na biało - czerwonej koszulce? Dodajmy do równania, że kawa zostałaby wylana przez jakiegoś siatkarza? Dobra chciałabym coś takiego - zawsze byłam zwariowana :D.
      Mają problemy, ale kto ich nie ma? Wszystko zależy od tego jak bardzo będą uparci :D

      Usuń
  2. Nie wiem co mi się stało ale jak czytałam o tym jak Ania oglądała pamiątki po jej małżeństwie ze Zbyszkiem miałam łzy w oczach. Przecież takie coś że ludzie się rozwodzą zdarza się często, ale tutaj ten powód rozwodu jest taki ze drogi Ani i Zbyszka się rozminęły było im dobrze ale do czasu a potem po prostu byli małżeństwem ale przynajmniej ona nie czuła się w tym związku tak jak czuć się powinna i podjęłam taką a nie inna decyzję mimo ze nadal czuje do niego wiele. Takie wydarzenia zmieniają, każde wydarzenie które ma na nas wpływ zmienia nas mimo iż czasami sami tego nie widzimy, tutaj Antek to zauważył tą zmianę, fajnie że oni znali się już wcześniej i jak widać coś tam pika mocniej przy ich spotkaniach :) Wybaczyć zdradzę jak Dominika, nie wiem czy dała bym radę zrobić coś takiego obym nigdy nie musiała tego robić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli miałaś łzy w oczach to świadczy tylko o tym, że nie jest ze mną tak źle. Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale czasami wątpię czy potrafię w Was wzbudzić jakieś uczucia, czy umiem przekazać co czuje dana postać. Jednak Twój komentarz przywrócił mi wiarę w ludzi. Dziękuję Ci bardzo :*. Ania chciała być nie tylko kobietą swojego męża, ale przede wszystkim jego żoną, z którą on by się liczył, którą by szanował - a jak się okaże w kolejnych wspomnieniach nie do końca tak było.
      Ja nigdy nie wybaczyłabym zdrady, ale tutaj cóż taki los Dominiki.

      Usuń
  3. Droga Lady! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak potrafisz wzbudzać uczucia, nawet przeplatać te skrajne. W jednym momencie pojawia się wściekłość na Bartmana, a tuż po chwili roztkliwienie nad losem Fifou. To jest wspaniały facet, ale spod twojego pióra wydaje się jeszcze bardziej niesamowity. Nie zmarnuj talentu dziewczyno, bo taki dar jest rzadko zsyłany od Tego u góry.

    Pozdrawiam [sport-adventure]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa :*. Takie słowa właśnie dodają chęci do pisania.

      Usuń
  4. Rozwód to bardzo nie przyjemna sytuacja dla obu stron, a jeśli powód jest taki malo konkretny to małżeństwo okazuje się taką totalną klapą! Z doświadczenia wiem, ze rozpadowi związku w 90% są winne obie strony i choćbyśmy niewiem jak chcieli się oczyścić we własnych oczach to nie jest to możliwe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nigdy nie jest święty. Z czasem i wyjdzie wina Ani wyjdzie na jaw. A rozwód jest okrutnym doświadczeniem.

      Usuń
  5. Zaskoczyłaś mnie tym, że Ania i Anto już się znają. Wydaje się, że teraz może być im nieco łatwiej. Ich związki się rozpadły i chociaż w różnych okolicznościach to strata ukochanej osoby zawsze jest niezwykle bolesna, co może zrozumieć jedynie osoba, która przeżyła coś podobnego. Poza tym widać, że Anto jest pod jej urokiem więc kto wie ale może już niedługo za sprawą Ani w końcu przestanie myśleć o byłej narzeczonej chociaż zapewne nie będzie to takie proste. Trzymam jednak za nich kciuki bo oboje zasługują na szczęście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama siebie tym zaskoczyłam :D. Tak nagle mnie coś natknęło. Znają się, ale jak widać ich znajomość jest bardzo powierzchowna i nie są nie wiadomo jak bliskimi przyjaciółmi czy znajomymi.

      Usuń
  6. Dotarałam i tutaj!, myślałam, że się nie wygrzebie;p ale spokojnie :) Moj Drga co ja Ci mogę napsiac, przecież wiesz, że jest genialnie. Uczucia towarzyszącej tej notce były niesamowite, dające do myślenia, ale jeśli ktoś nie przeżył tego co Antek i Ania nie jest wstanie sobie tego wszystkiego wyobrazic. Smutno się jakoś zrobiło gdy Ania wspominała swoje nieudane małżeństwo ze Zbyszkiem, zwłaszcza wtedy gdy tak na prawdę człowiek zdaje sobie sprawę, że to wciąż tak bardzo boli.
    Czyli nasi główni bohaterowie już się wcześniejznali...z tą kawą;p hahahha oj Antoś, ty nie zdaro;p hhahahaha w sumie nie miałabym nic przeciwko temu;p haha. Może jakoś będzie im łatwiej...w końcu podobne doświadczenia w życiu zbliżają. Cudownie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No znali się :). Wiem, że jest im ciężko, ale z czasem będzie lepiej wspominać to co się stało.

      Ty późno komentujesz, a ja jeszcze później odpowiadam na komentarz.

      Usuń