„Przez Ciebie boję się. Zgubiłam mą drogę
tuż po tym jak próbowałeś mną pokierować. Nie mogę płakać, ponieważ w Twoich
oczach to objaw słabości. Zmuszam się by uśmiechać się każdego dnia mojego
życia.”[1]
2 październik 2011 r.
Ania szukała właśnie miejsca, które miała
przypisane przez karnet. Nie wiedziała, czemu zgodziła się przyjąć dość dziwny
prezent od swojego brata, ale gdy jej go dawał po raz drugi wiedziała, że jemu
na tym bardzo zależy. Rodzice nie mogli być na jego meczach, a obecność rodziny
była dla niego ważna. Ona po prostu dodawała mu siły. Ania w myślach nazywała
się kompletną idiotką, skoro zgodziła się przyjść na mecz z Jastrzębskim
Węglem, ale na to szaleństwo dość sprytnie namówili ją zawodnicy ZAKSY. Tak
odwrócili kota ogonem, że w końcu zgodziła się przyjść i nie miała wyjścia. W
końcu znalazła swoje miejsce i usiadła. Strach przed spotkaniem z byłym mężem i
teściem był ogromny, ale miała świadomość, że w końcu i tak musiałoby do tego
dojść. Rozglądając się po hali, nauczycielka zauważyła po przeciwnej stronie
postać Leona Bartmana, który jej się uważnie przyglądał, a gdy przez skinięcie
głową powiedziała mu ‘dzień dobry’ on natychmiast zaczął patrzyć w innym
kierunku. Wiedziała, że tak będzie. W końcu zawodnicy wyszli na rozgrzewkę.
Natychmiast przy Annie znalazł się Samica.
-
To, co idziesz z nami po meczu do restauracji świętować moje urodziny?
-
Jasne. W końcu nie mam wyjścia, nie?
-
No raczenie. Masz dobry francuski akcent.
-
Dziękuję.
W tym samym momencie Samik dostał od
Antonina w głowę piłką. Gacek zaśmiała się na cały głos i pomachała do drugiego
Francuza. Przyjmujący wrócił do rozgrzewki, a Ania zaczęła im robić zdjęcia.
Fotografia była jej druga po nauce języków pasją. Potrafiła wydać majątek na
dobry obiektyw do swojego aparatu. Starała się nie spoglądać w stronę
zawodników Jastrzębskiego Węgla. Czasami czuła się obserwowana, ale doskonale wiedziała,
kto się na nią patrzy. Musiała to jakoś znieść.
-
Tak myślałem, że cię tu spotkam – po chwili usłyszała głos swojego byłego męża.
-
Przyszłam, bo brat mnie prosił.
-
Musimy porozmawiać.
-
Zbyszek, o czym? O naszym małżeństwie? Jego już nie ma.
-
Anka, tak łatwo spisałaś je na straty. Kompletnie nie słuchając tego, co mam do
powiedzenia.
-
A co mówiłeś? A, że masz dość walki o piąte miejsce, że pora z tym skończyć. Że
w Jastrzębiu zatrzymasz się na dłużej. Tylko, że w swoich planach nie
uwzględniłeś mnie.
-
Ania w Jastrzębiu chcę zostać dłużej. Proszę zacznijmy wszystko od nowa.
Nauczyłam się na własnej skórze,
by nigdy nie pozwalać, aby
sprawy zaszły tak daleko.[1]
-
Nie. A co jeśli znowu będziesz chciał zmienić klub? Znowu postawisz mnie przed
faktem dokonanym?
-
Nic dla ciebie nie znaczą te wspólne lata?
-
Znaczyły wiele, ale swoim zachowaniem sprawiliśmy, że teraz musimy się uczyć
żyć bez siebie.
-
Nie musimy. Możemy znowu tworzyć szczęśliwą rodzinę.
-
Rodzinę – Ania powtórzyła ze śmiechem. – Masz na myśli siebie, mnie i Bobika?
-
Nie. Ciebie, siebie i nasze dziecko.
Spojrzała
na niego zdziwiona i nie wiedziała, co powiedzieć. Zaskoczył ją tym wyznaniem.
Jednak nie do końca wierzyła w to, co powiedział. Znała go doskonale i mogła przyrzec,
że za kilka tygodni zmieni zdanie. Bała się kolejnego rozczarowania i tego
okropnego bólu, z którym żyła od kilku miesięcy, który ostatnio zaczął ustępować,
a to znaczyło, że w końcu zniknie. Widziała przed sobą mężczyznę, który nie
dawno był dla niej wszystkim. W zielonych tęczówkach widziała niemą prośbę o
powrót do poprzedniego życia.
-
Nie, Zbyszek! Decyzję podjęłam już dawno i nie zmienię jej.
Przez ciebie
jestem wystraszona.
Zgubiłam mą drogę
tuż po tym jak próbowałeś mną pokierować.
Nie mogę płakać,
ponieważ w Twoich oczach to objaw słabości.
Zmuszam się by uśmiechać się
każdego dnia mego życia.[1]
-
Ania, ale… -
-
Wszystko w porządku? – nie wiadomo, kiedy Antonin Rouzier pojawił się obok i
pocałował Annę w policzek.
-
Tak. Dziękuję.
Zbyszek
spojrzał na parę, którą rozdzielała banda reklamowa. Ręka atakującego
spoczywała na talii jego byłej żony, przed, którą on się kilka chwil temu
płaszczył i prosił o powrót. Ania odprowadziła go wzrokiem. Wiedziała, że
zadała mu ból swoją odpowiedzią, ale nie mogła inaczej. Zbyt mocno cierpiała,
gdy traktował ją jak piękny dodatek do swojej osoby. Nie wątpiła, że ją kochał,
ale okazywał to wtedy, kiedy chciał. Dopiero po chwili poczuła, że Rouzier nie
zabrał ręki.
-
Możesz wracać do treningu – powiedziała i odsunęła się od niego.
Francuz
chciał się dowiedzieć, czemu tak potraktowała Bartmana. Pamiętał, że nie są już
razem, ale nie sądził, że dwoje ludzi może rozstać się w tak negatywnych
emocjach. Podobała mu się, bo zachowywała się naturalnie w każdej sytuacji i
twardo stąpała po ziemi, ale była też jednocześnie delikatna jak płatki róży.
Mecz
od początku układał się po myśli gospodarzy. ZAKSA od razu wyszła na punktowe
prowadzenie, którego za nic nie oddała. Po stronie kędzierzynian prym wiódł
Antonin Rouzier, dla którego żadna forma bloku nie była straszna. Po stronie
Jastrzębskiego Węgla ciężko było wskazać jedną osobę, która wyróżniałaby się. Natomiast
nawet największy laik siatkarski umiałby stwierdzić, że Zbyszkowie Bartmanowi
granie kompletnie nie szło. Popełniał banalne błędy zarówno w przyjęciu jak i
ataku, a zagrywka kompletnie mu nie siedziała.
W końcu po pierwszym zupełnie nieudanym secie dla gości trener Lorenzo
zostawił go w kwadracie dla rezerwowych. W jego oczach widać było wściekłość,
która spowodowana była kilkoma powodami. Kobieta, którą kochał nie chciała do
niego wrócić na dodatek jest już w związku z innym mężczyzną. To wszystko doprowadziło
go do takiego stanu psychicznego, że nie był w stanie grać na poziomie, z
którego był znany.
Każde
głębsze uczucie prowadzi do cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest
miłością.[2]
Spotkanie skończyło się szybkim 3:0
dla Kędzierzyna – Koźle. MVP całego meczu został Antonin Rouzier, co nikogo nie
zdziwiło. Kibice zaczęli zbierać się do wyjścia, a Anna siedziała na swoim
miejscu, ponieważ miała czekać na chłopaków w hali, bo trochę im zajmie
dochodzenie do siebie po meczu. Przeglądała właśnie zdjęcia, które wykonał, gdy
poczuła, że ktoś nad nią stoi. Podniosła głowę ujrzała postać swojego byłego
teście – Leona Bartmana.
-Zadowolona
jesteś z siebie?
-
Nie wiem, o czym pan mówi – powiedziała Anna i wstała.
-
Nie? Kto ci kazał rozmawiać z moim synem?
-
To on chciał rozmawiać, więc proszę mnie o nic nie oskarżać. To, że Zbyszek nie
umie sobie poradzić z naszym rozstaniem, które jest głównie z jego winy, to nie
moja wina.
-
Zdecydowałaś się na rozwód w złym momencie.
-
No oczywiście, że w złym, a prawda jest taka, że dla pana i Zbyszka żaden
moment nie byłby dobry.
-
Mogłaś poczekać, aż wyleczy kontuzję.
-
Nie mogłam. A teraz dowidzenia – powiedziała Ania i gdy spakowała wszystkie
rzeczy, wyszła z hali, aby nie natknąć się już na nikogo więcej.
Była
wściekła na to, że wszyscy ją o coś oskarżali a nikt nie patrzył na jej
uczucia. Przed halą stała dobre półtorej godziny, ale czuła się bezpieczna,
ponieważ nikt jej tu nie mógł zaczepić tak aby tego nie zauważyła. W końcu z
budynku zaczęli wychodzić zawodnicy kędzierzyńskiej drużyny i jej część zaczęła
się rozglądać za nią i innymi kobietami, które miały iść uczcić urodziny
Samika. Podeszła do nich, bo do autokaru szli siatkarze Jastrzębskiego Węgla.
Gacek natychmiast została objęta ramieniem przez Rouziera i była mu za to
niezmiernie wdzięczna, bo miała dość wszelkich nieplanowanych rozmów ze swoją
byłą rodziną.
Gdy
już wszyscy byli pod halą ruszyli w stronę wynajętej na tej wieczór
restauracji. Idąc obok Antonina nie czuła się dziwnie. Była w towarzystwie
ludzi, których nie interesowało to, że jeszcze nie dawno nosiła nazwisko
Bartman. W końcu weszli do dość dużej restauracji. Zostali posadzeni przy
jednym dużym stoliku, a potem natychmiast zostały podane dwa ciepłe, francuskie
dania, które jak się okazało były ulubionymi Guillaume. Do kolacji i po niej
cały czas było podawane jedne z najlepszych win z Francji. Ania siedziała
między Antoninem a Pawłem Zagumnym. Ten pierwszy starał się wciągnąć kobietę w
jakąś rozmowę, ale cały czas urywała ją i uciekała spłoszona wzorkiem.
-Dobrze to jak troszkę
podjedliście to zapraszam na parkiet – przez rozmawiających gości starał się
przedrzeć gospodarz całej imprezy.
Jednak
nikt nie zwracał uwagi na Guillaume, więc po prostu wstał i zaciągnął na
parkiet siedzącą obok żonę Sebastiana Świderskiego. Dopiero po tym geście
wszyscy zrozumieli, co mu chodziło i sami zaczęli iść na parkiet. Byłą panią
Bartman, do tańca od razu wyciągnął Patryk.
- Coś nie klei ci się
rozmowa z Anto – stwierdził środkowy ZAKSY.
- Wydaje ci się –
odpowiedziała Ania.
- Nic mi się nie
wydaje. Chłopak ze wszystkich stron cię zagaduje, a ty cały czas odwracasz
głowę.
- To nie takie proste
jak myślisz.
- Co nie jest proste?
- Rozmawiać z nim po tym,
co miało miejsce dziś w hali.
- Rozmowa ze
Zbyszkiem?
- Nie tylko. Z jego
ojcem. Nikt nie bierze pod uwagę tego, że każdy ma jakieś granice cierpliwości.
Nie miałam siły zaczynać wszystkiego od nowa w Jastrzębiu.
- A w Kędzierzynie
miałaś? – spytał Patryk.
- Musiałam, bo w
Warszawie było za wiele wspomnień. I na dodatek takie sytuacje jak dziś miałyby
miejsce częściej.
- Dlatego boisz się
rozmawiać z Antoninem?
- Tak. Bo widzisz
wiem, że Zbyszek myśli, że ja i Rouzier jesteśmy parą.
- Oj, Mała. I co z
tego? W końcu nie jesteście parą, a Antonie ma złych zamiarów. Zresztą nie w
głowie mu romanse, sam przeżywa rozpad swojego związku.
- Co? O czym ty
mówisz? – spytała Ania.
- No dobrze Patryk.
Teraz moja kolej – za plecami Czarnowskiego pojawił się Rouzier.
- Oczywiście. Proszę
bardzo – powiedział Patryk i pocałował w rękę Gacek.
Z
głośników poleciał właśnie utwór ze znanego wszystkim filmu z Julią Roberts
‘Pretty Woman’. W jednym momencie na parkiecie pojawiło się więcej osób. Para
polsko – francuska nie zwracała na nikogo uwagi. Nie zamienili ani jednego
słowa, bo między nimi znowu pojawił się jakiś niewidzialny mur, którego nie
umieli pokonać. W końcu jednak mężczyzna zanucił do ucha kobiecie kilka linijek
lecącej piosenki.
- Pretty woman, stop ahwile. Pretty woman, talk
awhile. Pretty woman, give your smile to me. Pretty
woman.[3]
Ania
zaśmiała się i spojrzała w oczy Antonina, a po chwili usłyszała:
- Od razu lepiej. Nie
powinnaś się smucić.
- Wiesz nie jest
łatwo, gdy ktoś ma pretensje do ciebie o to, że chcesz sobie ułożyć życie.
- Nie patrz na to, co
mówią inni. Ważne jest to, żebyś ty czuła się dobrze. To twoje życie i nikt nie
ma prawa za ciebie decydować lub też pogardzać twoimi wyborami.
- Łatwo ci powiedzieć.
Zbyszek był i jest nadal najważniejszą osobą w moim życiu. Nie da się przestać
kochać kogoś w ciągu kilku dni.
-To, dlaczego się
rozstaliście? – piosenki się zmieniały, a oni tylko dopasowywali się do ich
rytmu.
- Niezgodność charakterów.
- Tak to ty w pozwie
napisałaś. Ja się pytam o prawdziwe powody.
- Długa historia.
- Mam czas.
- Antonin wybacz, ale
nie chce o tym jeszcze rozmawiać. Może kiedyś ci o tym opowiem. To jednak
jeszcze boli.
- Doskonale wiem, o
czym mówisz. Też to przeżywam. Rozumiem cię – powiedział i pocałował ją w
koniuszki palców, a przez jej ciało przebiegł dreszcz.
Spojrzała
w jego oczy i czas stracił znaczenie. Była w niebie, a przynajmniej tak się jej
wydawało i nie marzyła o niczym innym, aby zostać w jego ramionach do końca
świata. Nie przeszkadzało jej to, że ich twarze zaczęły się do siebie zbliżać,
a usta dzieliły tylko milimetry. Nikt nie wie, co by się stało gdyby z transu
nie wyrwał ich korek od szampana, który nagle wystrzelił, a oni znowu znaleźli
się w restauracji. Ania uciekła jak spłoszona łania, a Rouzier nie miał siły za
nią biec, bo nogi odmówiły mu posłuszeństwa.
Piękna
kobieto,
nie odchodź.
Piękna
kobieto,
nie sprawiaj żebym płakał.[3]
[1] Kelly Clarkson – „Because
of You”
[2] Jan Twardowski
[3] Roy Orbison – „Pretty
woman”
Bartman Senior chyba zabardzo chcę wybielić w swoich oczach ukochanego syna. Do rozpadu małżeństwa potrzebne są obie strony. Zbyszek przekładał karierę nad rodzinę i to go zgubuło i zniszczyło ich związek. Ale Antoś... mmmmm! Ty biegnij ja z nią, mogli się już pocałować, no mogli! Ale jeszcze się pocałują! Jak to dobrze, że sesja już Ci się skończyła teraz możesz pisaaaać na swoje blogi! Yupi! Do następnergo, Siostro :*
OdpowiedzUsuńCzęsto tak jest, że rodzice nie widzą winy w swoich dzieciach, gdy ich małżeństwo się rozpada. Zbyszek ma swoją winę, ale i Ania ma swoją - nie próbowała kolejny raz ratować swojego małżeństwa, ale to wyjdzie w kolejnych rozdziałach.
UsuńAnto nie pobiegł i nie pocałował :D. Ależ on okropny :D.
Rozpad małżeństwa to w 99% zawsze wina obu stron. Ania widzi winę tylko w Zbyszku, a on w niej dlatego nie doszli do porozuminia i oboje się nie starali. Wiem co to znaczy rozwód bo mam za sobą krótkie i burzliwe małżeństwo z paskudnym rozwodem w tle i uważam, że niezgodność charakterów to bzdurny powód bo jeśli jest szacunek i miłość można to przezwyciężyć. No chyba, ze mąż rzuca tobą o ścianę jak jesteś w 7 miesiącu ciąży:( - to jest powód!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy zauważyłyście -zwracam się do wszystkich czytelniczek - że Ania przez większość związku podporządkowywała siebie i swoje życie pod karierę Zbyszka, a on tego nie zauważał i nie doceniał. Zawsze było najważniejsze żeby on się rozwijał. Nie przeczę, że Ani winy nie ma, bo przecież mogła krzyknąć raz czy dwa i może by zadziałało, ale ona czuje się zraniona tym, że wszystko ma się kręcić wokół jej męża. Powód w pozwie? Banalny, ale wszystkie gwiazdy teraz tak wpisując i dla mnie też jest to bezsensowne. Ale nie ze wszystkimi decyzjami moich bohaterów muszę się zgadzać - to jest mój postęp jako pisarki, że głowny bohater nie jest aniołem. Pozdrawiam,
UsuńZbyszek i jego kochany tatuś strasznie mnie zdenerwowali w tym rozdziale. Może Zbyszek nie zrobił nic złego ale wydaje mi się, że on dalej nie zauważa swojej winy. Chce kolejnej szansy ale gdyby Ania do niego wróciła to prawdopodobnie po jakimś czasie wszystko byłoby tak jak dawniej. Zbyszek niestety nie sprawia wrażenie kogoś, kto zauważa swoje błędy i chce je poprawić. Kocha Anie i tego mu nie odmówię, ale chyba nic poza tym. Przynajmniej na razie nie zasługuje na jej powrót a co będzie dalej to się zobaczy. Natomiast co do Leona to niewątpliwie tatuś jest jeszcze gorszy od syna, którego kariera jest dla niego najważniejsza. Dlatego też pewnie wszyscy powinni według niego podporządkować się pod nią i robić wszystko aby Zbysiowi szło jak najlepiej. Szkoda mi tylko, że Ania tym wszystkim tak się przejmuje. Nawet jeśli Bartmanowie sądzą, że jest z Tośkie. W końcu ma prawo ułożyć sobie życie już bez nich i mam nadzieje, że niedługo jej się to uda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Myślę, że tak po dostaniu kolejnej szansy wszystko wróciłoby do dawnego rytmu, do tego jak było dawniej. Ania tego nie chce. Nie ma siły tego przeżywać jeszcze raz. Według Leona nawet mysz w domu powinna chodzić wtedy kiedy Zbyszkowi nie będzie to przeszkadzać, więc nie ma co się dziwić, że zaatakował tak a nie inaczej swoją byłą synową.
UsuńJak ja to mówię jest Antoś jest impreza ;p ajjj, on zawsze jest w odpowiednim miejscu i o odpowiedniej porze :) a to już dużo :)))). Czasem sytuację życiowe zbliżają ludzi do siebie. Ech Zbyszek- denerwuje mnie i to bardzo! ze spółką z tatusiem to tworzą dopiero Duet! wrrrr. zdenerwowałam się na ich zachowania i już. Ja tam wierzę, że Ania zakocha się w kimś kto na to zasługuję :DD cudnieee :) cieszę się, że w końcu coś napisałaś :)
OdpowiedzUsuńDuet z koszmarów sennych bym nawet powiedziała :D. Nie denerwuj się, bo jeszcze nie raz powrócą.
UsuńBędę się musiała przyzwyczaić i wykrzesać więcej sympatii do Antka, kurcze jakoś za nim nie przepadam w realu i troszkę się napracuję nim zbuduje mu tą pozytywną otoczkę blogową, a musze to zrobić bo inaczej będę z całych sił kibicować Bartmanowi, choć i tak wiem ze na powrót Ani do niego nie ma szans. Ale tak na poważnie, to się nam Zibi ocknął w porę, teraz to chce zakładać rodzinę, a co będzie jak za miesiąc, dwa znów się cos wydarzy i zmieni zdanie, tutaj Anka ma 100% rację, a Bartman senior to zwyczajnie jest bezczelny, napracuje się Antek i to jak żeby w końcu rozbić ten mur jakim się pani Gacek otoczyła ale pewnie będzie warto
OdpowiedzUsuńŚliczny szablon, normalnie się zakochałam :)
Nie wykluczam krótkiego wątku powrotu Ani do Zbyszka, ale jeszcze nie teraz i nie w tym momencie.
UsuńJa również mam kilku siatkarzy, za którymi nie przepadam, ale w świecie wirtualnym staram się do nich przekonać (nie zawsze mi to wychodzi).
Tonący brzytwy się chwyta - tak określę zachowanie Bartmana, ale nie będę też zaprzeczać, że się nie zmienił, bo trochę tak, ale to wyjdzie w późniejszych rozdziałach.
Dziękuję za pochwałę szablon. Jest bardzo prosty i gdy dodawałam każdy kolejny dodatek wydało mi się, że psuję go jeszcze bardziej, dlatego zostawiłam w najprostszej wersji jaką udało mi się zrobić.
Zakochałam się w Twoim opowiadaniu :D
OdpowiedzUsuńJest cudowne :) Liczę na kolejne etapy tej historii :*
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Zawiodłam znów, ale teraz kolejny raz jestem feniksem :D
OdpowiedzUsuńŻałuję, że mnie tu nie było, bo tyle się działo. Francuz chyba instynktownie wyczuwa, kiedy jest Ani potrzebny :) i też wyczuwa, jak odgonić Bartmana i w ogóle. Spodobało mu się udawanie jej faceta ^^ wczuł się ;D
Zbyszek mnie rozczarowuje. Teraz by chciał nie wiadomo co, a jak byli razem to nie umiał zachowywać się jak kochający mąż, przynajmniej pod koniec. Że tak powiem, z ręką w nocniku się obudził, a teraz oan ma mu ją wycierać?
Nie, zdecydowanie nie. Mimo, że w tym leży wina Zbyszka, większość oskarża ją. Biedna.
A to spotkanie z koszulką bardzo sympatyczne ;) jak widać, od razu nam się Antoś ożywił :D a na tych urodzinach to już w ogóle :D
Matko, nie mogli się jak ludzie pocałować? :D
Pozdrawiam
Coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie:) Zbyszek na własne życzenie zniszczył ich małżeństwo i nic dziwnego, że Ania nie chce do niego wrócić. Zranił ją swoim zachowaniem, a do tego jego ojciec o wszystko ją obwinia, a przecież nie ma do tego prawa... dobrze, że ma przy sobie swojego brata no i teraz Antonina. Może jej życie w Kędzierzynie się zmieni... czekam na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuń[krzyk-uczuc]
Pozdrawiam:)