„Weź swojego kota i zostaw mój sweter, bo
nic nie zostawiliśmy pogodzie.”[2]
Wysoki Francuz pakował do otwartej walizki
swoje ostatnie rzeczy. Wszystkie czynności od trzech dni wykonywał odruchowo.
Nie było w tym jakiejkolwiek radości życia. Jednak nie ma czemu się dziwić. W
sobotę miał stanąć na ślubnym kobiercu z – jak mu się wydawało – kobietą, która
jest mu pisana do końca życia. Okazało się jednak, że to nie z nią miał być
połączony świętym węzłem małżeńskim. Ironią losu był fakt, że to nie on ją
zostawił na dzień przed ślubem. To Lorie nagle stwierdziła, że nie jest pewna
czy chce spędzić z nim resztą życia. Tak po prostu zadzwoniła do niego trzy dni
temu i oznajmiała, że ślubu nie będzie, a potem zniknęła i nikt nie wiedział
gdzie mogła uciec. Jej rodzice byli kompletnie zaskoczeni decyzją córki, bo
przecież z Antoninem była w związku od pięciu lat. Rok temu zgodziła się zostać
jego żoną. Całe dwanaście miesięcy podporządkowała temu, aby ten dzień, gdy ona
i jej narzeczony staną przed księdzem był najpiękniejszym w ich życiu. Nikt nie
rozumiał tego, co zrobiła, a już z pewnością nie Antonin, który stracił radość
życia. Widział litościwe i pełne współczucia spojrzenia rodziny, która
przyjechała na jego ślub. Dlatego podjął decyzję, że do Polski pojedzie
szybciej niż było to w planach. Z władzami nowego klubu udało mu się ustalić,
że do zespołu dołączy tydzień po tym jak zostanie mężem. Jednak nikt nie
przewidział takiego scenariusza, jaki się zdarzył. On nie chciał przebywać we
Francji, w której wszystko kojarzyło mu się z Lorie.
Zamknął
walizkę i nie pozostawało mu już nic innego jak czekać na swojego kadrowego
kolegę Guillaumę Samicę, który również od tego sezonu miał występować w
Kędzierzynie. Wyszedł z pokoju, który zajmował za każdym razem, gdy tylko
wracał na kilka dni do rodziców. W przedpokoju stały jeszcze dwie walizki
młodego atakującego. W myślach zaczął powtarzać sobie rzeczy, które wziął. Przy
okazji starał się sobie przypomnieć czy niczego nie zapomniał. Nienawidził się
pakować. Nigdy nie wiedział, co ma ze sobą wziąć a co lepiej zostawić.
Zazwyczaj w tak prostej czynności, jaką było pakowanie pomagała mu Lorie. I
znowu ona. O czym by nie pomyślał i tak w końcu pojawiała się ona – kobieta,
która tak po prostu odeszła zabierając sens życia.
Bo
to, co dla mnie miało sens, odeszło razem z Tobą.[1]
Wszedł
do pokoju, w którym rodzice przyjmowali gości. Tata jak zwykle siedział w swoim
ulubionym fotelu i czytał gazetę, a mama oglądała kolejny odcinek jakiegoś
francuskiego tasiemca. Rodzice – których tak bardzo kochał i którym tak wiele
zawdzięczał – musieli patrzeć na to jak cierpi. Nie mieli mu jak pomóc, a tak
bardzo chcieli. Oni sami nie przypuszczali, że Lori zostawi ich syna na chwilę
przed ślubem. Wydawali się być tak bardzo zakochani, że zdawali się nie widzieć
świata, który ich otaczał. Tymczasem bajka nie skończyła się szczęśliwie.
Antonin
usiadł na kanapie obok rodzicieli. Spokojnie omiótł wzrokiem salon, w którym
się znajdował. Jego wzrok padł na segment, gdzie na jednej z półek stały
zdjęcia. Kilka przedstawiało jego z różnych okresów życia, było też parę z
medalami, pucharami czy nagrodami indywidualnymi. Jego uwagę przykuła jedna
fotografia. Wstał z kanapy i podszedł do segmentu. Wziął do ręki zdjęcie i
uważnie mu się przyjrzał. Wysoki mężczyzna obejmował w pasie średniego wzrostu
brunetkę z blond pasemkami. Włosy kobiety sięgały do brody i były idealnie
ułożone w sposób, który spokojnie można było nazwać drapieżnym. Dziewczyna ze
śmiechem – który do tej pory brzmiał siatkarzowi w uszach – próbowała mu uciec
i kiedy on ją łapał ktoś zrobił im to radosne zdjęcie. Antonin uwielbiał jej
brązowe oczy, w których mógł zatonąć. Usta delikatne jak płatki różny pomagały
odepchnąć na bok wszystkie problemy, a dłonie dawały wsparcie. Teraz to
wszystko się nie liczyło. Wszystko straciło sens. Nawet miłość.
Jak
mam żyć?
Jak
mam prosić o więcej?
Skoro
los żadnych szans nie daje mi.
Chciałbym
znów,
poczuć
powiew miłości.
Móc jak dawniej, dla niej kochać, dla niej
żyć.[1]
Odstawiając
zdjęcie na miejsce – chociaż najchętniej wyrzuciłby je do kosza, ale nie był w
swoim mieszkaniu, więc nie mógł – nie zauważył, że kładzie je na zakończeniu
półki. Odszedł dwa kroki i usłyszał jak szkło w ramce tłucze się na milion
kawałków. Zdezorientowany odwrócił się i spojrzał na podłogę. Ukucnął i zaczął
sprzątać.
-
Antonin zostaw to. Krzywdę sobie jeszcze zrobisz – powiedziała jego mama
wracając z kuchni ze szczotką i szufelką.
-
Przepraszam, mamo. Nie chciałem.
-
Nic się nie stało. Zresztą chyba można je wyrzucić? – spytała kobieta i
wskazała na zdjęcie.
Atakujący
kiwnął głową, a na swoim policzku poczuł ciepłą dłoń matki – kobiety, która
kochała go zawsze. Słysząc dźwięk swojego telefonu komórkowego wstał i wyjął go
z kieszeni spodni. ‘Guillaume Samica’ –
migało na wyświetlaczu. Nacisnął czerwoną słuchawkę i zaczął zbierać się do
wyjścia.
-
Pomogę ci – zaoferował ojciec Antonina i wziął jedną z walizek i zszedł na dół.
Rouzier
nienawidził pożegnań, a przecież nie wyjeżdżał na stałe. Tylko do nowego klubu,
więc mocno przytulił matkę z ojcem, pomógł przyjmującemu włożyć bagaże do
swojego samochodu, a gdy usiadł za kierownicą, a Samica na miejscu pasażera z
piskiem opon ruszył w stronę Polski i nowej przygody, którą miał dla niego los.
Samica był idealnym towarzyszem podróży.
Widząc niechęć kolegi do rozmów i zwierzeń zabrał sięga czytanie książki, którą
zabrał z domu. Antonin starał się skupić na drodze. Nie chciał spowodować wypadku,
ale natrętne myśli nie dawały mu spokoju. Dalej tego nie rozumiał, a raczej nie
umiał tego pojąć. Kochali się, a on nagle przestała być pewna swojego uczucia.
A może to znak, że nigdy nie darzyła go tak wielką miłością jak on ją? Nie wiedział,
co o tym sądzić. W życiu nie przypuszczał, że spotka go historia jak z taniego
romansu. Jednak los lubi być przewrotny.
-
Antonin wszystko w porządku? – głos Guillaume zdradzał niepewność i strach,
mimo, że mężczyzna starał się to ukryć.
-
Co?
Dopiero
głos kolegi sprowadził Rouziera na ziemię. Spojrzał na tablicę rozdzielczą i
zauważył, że jedzie zbyt szybko i dlatego Samica zaczął drżeć o swoje życie.
Zdjął nogę z pedału gazu, a samochód zaczął zwalniać.
-
Przepraszam, ale zamyśliłem się.
-
Zauważyłem. Myślisz o niej – bardziej stwierdził niż zapytał przyjmujący.
-
Tak. Ciężko wyrzucić z głowy kogoś, z kim się było pięć lat i planowało
przyszłość… ba nawet miało się, zostać połączonym świętym węzłem małżeńskim. To
nie takie proste.
Wyszedłem się przejechać by orzeźwić umysł.
Próbowałem wymieść ruiny po moich uczuciach.
Chyba czuję, że mam już trochę tego dość.
I wszystkich bagaży, które wydają się ciągle istnieć.[2]
-
Dalej się nie odzywa?
-
Nie. Jakby te pięć lat nic dla niej nie znaczyło i jakbym nie zasługiwał na
żadne wyjaśnienia.
-
Przykro mi, że nie mogę pomóc – powiedział Samica.
-
To musi samo minąć. Te przeklęte uczucie musi samo zniknąć – stwierdził Antonin
dając tym samym znać, że rozmowę uważa za zakończoną.
Tylko
jak zmusić to przeklęte serce do tego, aby przestało kochać? Jak przekonać
rozum, że ona nie jest warta nieprzespanych nocy czy też utraty życia w wypadku
samochodowym? To było tak cholernie trudne i tak bardzo bolało. Nigdy wcześniej
nic takiego mu się nie zdarzyło, a zresztą przecież nie ma jednego konkretnego
leku na zranione serce i błądzące myśli. Podobno czas leczy rany, ale w tym
momencie czas płynął za wolno, a serce, z którego sączyły się drobne stróżki
krwi wcale się nie goiło.
Weź
swoje nagrania, weź swoją wolność.
Weź
swoje wspomnienia nie potrzebuję ich.
Weź
swoją przestrzeń i weź swoje powody.
Ale
pomyślisz o mnie.
Weź
swojego kota i zostaw mój sweter,
bo
nic nie zostawiliśmy pogodzie.
Właściwie
to czuje się o wiele lepiej,
ale
pomyślisz o mnie, pomyślisz o mnie.[2]
Po
piętnastu godzinach jazdy – gdzie panowie prowadzili na zmianę w końcu
dojechali pod siedzibę klubu. Tutaj mieli dostać klucze do swoich mieszkań.
Prezes Pietrzyk przywitał ich z uśmiechem i entuzjazmem. Po wymianie
uprzejmości siatkarze dostali klucze, a także mapę jak się dostać do swoich
nowych mieszkań.
Antonin,
pół godziny po wizycie u prezesa otwierał drzwi do swojego nowego lokum.
Znajdowało się ono w dość miłej okolicy, a przynajmniej tak ją oceniał na
pierwszy rzut oka. Wszedł do środka i prawą ręką wymacał na ścianie jakiś
włącznik światła. Gdy mrok został rozjaśniony wniósł do pomieszczenia dwie
waliz, które wziął od razu z auta, a trzecia została na kolejną rundę.
Stawiając rzeczy pod ścianą zaczął oceniać każdy z pokoi. Dwa plus kuchnia oraz
łazienka. Jak na niego samego to było, aż za dużo. Z uśmiechem stwierdził, że
mieszkanie jest urządzone skromnie, ale ze stylem. Wszystko ze sobą współgrało.
Liczył, że nie będzie myślał tyle o Lorie, w końcu to nie ona decydowało o
wystroju jego nowego domu. I znowu to się stało. Jego myśli samoczynnie
pobiegły w stronę pięknej Francuzki, która niewiadomo gdzie była. Zacisnął
dłonie w pięści. Nie marzył o niczym tylko o tym, aby ból minął, a on tym
czasem uparcie trwał.
Kiedyś
przebiegnę przez Twoje myśli.
Nie
martw się będę czuł się dobrze.
Będę czuł się dobrze.
Podczas
gdy śpisz ze swoją dumą.
Tak
chciałbym mocno cię przytulić.
Skończę
z tobą
i
zacznę własne życie.[2]
[1]PIN – „Bo to, co dla mnie”
[2]Keith
Urban – „You’ll think of me”
Matko z ojcem i z córką! Biedny Antoś! No i przez Ciebie mam łzy w oczach, ot co. Życie jest chol.ernie nie sprawiedliwe, a tą całą jego Francuzkę to najchętniej przełożyłabym przez kolano i tak wlała, żeby pamiętała, ze Antośka się nie krzywdzi. On musi się z tym wszystkim czuć okropnie, ale da radę. Jest silny i ból w końcu ustąpi, a kto wie może jakaś kobieta się do tego przyczyni? Cuuuuudo, wiesz! Mmmmmm ja chcę jeszcze, jeszcze, jeszcze! :*
OdpowiedzUsuńNie płacz :*. Nie ma powodu. Oj masz rację. Życie jest bardzo niesprawiedliwe. Jest dla niektórych okrutne. Rani ich, ale może tylko po to żeby później móc im to wynagrodzić? Antonin da sobie radę. Na początku zawsze jest ciężko, ale później gdy jesteśmy w odpowiednim dla nas towarzystwie wszystko zaczyna się układać.
UsuńNiech nam sie Antonii nie martwi bo w Polsce tez sa fajne dziewczyny:) A tak na powaznie to nie rozumiem jak mozna tak bez slowa zostawić człowieka ktory mial tworzyć jej zycie i mial trwać u jej boku przez caly czas. No nie pojmuje tego. I przez ta cala Lorie Antos cierpi i pewnie jeszcze dlugo bedzie mu ciezko z tym co sie stalo ale kiedys zrozumie ze tak musiało byc. A moze z czasem uzna ze w zyciu nie ma tego złego co by na dobre nie wyszlo? Tak bym chciala by tak bylo:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:***
Myślę że z czasem Antonin zrozumie, że to nie była kobieta dla niego, że nie byli sobie pisani. Ale to boli. Nagle ktoś z kim planowałeś założyć rodzinę zostawia Cię bez żadnego słowa to jest coś strasznego. Nigdy tego nie pojmę.
UsuńOj ten nasz Antoś. Biedny taki. Naprawdę, spotkał go straszny los ;( Uciekła mu. Dobrze, że nie sprzed ołtarza. Ale i tak wielkie świ.ństwo wywinęła...
OdpowiedzUsuńWspółczuję, bo nie zasłużył na to. On ją kochał, a teraz się zadręcza. Nie jego wina, ze tak się stało. Niech mu to Samic uświadomi ;) skoro już mieszkania mają, to wszystko na dobrej drodze ;) może gdzieś w pobliżu ma piekną sąsiadkę Annę? ;)
Pozdrawiam
Samic mu wszystko uświadomi i nie tylko on. Na wszystko przyjdzie pora :). Sąsiadki Anny nie będzie. Ale piękną Annę pozna - zapewniam Cię o tym ja - autorka opowiadania :D. Wszystko wyjdzie w praniu :D
UsuńMnie się podoba ale to nic nowego bo jestem Twoją szczerą fanką:). Fajnie oddałaś emocje bo nawet chłodnej mnie zrobiło się żal Antonima:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :). Po takich aż wiem że jest sens pisać dalej :).
Usuńzacznę od końca :P uwielbiam obie piosenki które zamieściłaś w tym rozdziale i bardzo dobrze oddają charakter treści tego wpisu :) udało ci się ukazać bardzo dobrze te uczucia które teraz przezywa Antonin, przynajmniej ja mam takie wrażenie, bo sama nigdy w takiej sytuacji nie byłam, choć szczerze ci powiem jak czytam o tych ucieczkach z przed ołtarza to tak jakbym siebie widziała, bo często mnie prześladuje taki sen :) w takich sytuacjach jak znalazła się Francuz najlepiej jest właśnie zmienić otoczenie by nic nie kojarzyło się z tą drugą osobą, a z czasem się przyzwyczai, ja zawsze powtarzam że czas nie leczy ran, a przyzwyczaja nas do tego bólu i uczymy się z nim żyć
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam te piosenki. I o tej drugiej od razu pomyślałam. Z tą pierwszą miałam pewne problemy, ale w końcu znalazłam :D.
UsuńCieszę się, że udało mi się dobrze oddać uczucia Antonina. Obawiałam się tego rozdziału. Ale jakoś poszło i mam nadzieję, że nie najgorzej. Czas z czasem ułatwi życie z bólem. Potrzeba tylko kilku miesięcy na to.
Jejku, szkoda mi Rouziera ;( Idealnie wczułaś się w jego odczucia, za to duże brawa. Nie zostaje mi nic innego jak czekać na dalszy rozdział :) W wolnej chwili zapraszam na kolejny rozdział u mnie na my-last-dance.blogspot.com. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj kochana wiesz jak się stęskniłam? bardzo, bardzo, bardzo :))) nareszcie!! moja radocha jest ogromna :) już nas nie zostawiaj :). Ech Antoś wiesz jak mi go strasznie szkoda? to jakaś niekończąca się historia, smutna historia jego jak się wydaje wielkiej miłości do kobiety. Miał być ślub, a nie ma, trudno zrozumieć kobietę, która zapewniała o swojej miłości a nagle jak przyszło co do czego zrezygnowała i uciekła...zostawiła go zupełnie bez żadnych wyjaśnień- cios w samo serce. Jak on to przeżywa...nawet nie próbuje domyślać się jak bardzo mu z tym źle. Na każdym kroku ciągle coś mu ją przypomina...będzie musiał się jakoś uporać z tym uczuciem. Kto wie może Polska to ten kraj gdzie wszystko nabierze nowego wyrazu i sensu. Cudownie kochana :)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, że wróciłam :*. Matko tęskniłam za Wami i to bardzo :). Wiem, że wszystkim tutaj jest żal Antonina i mnie samej również. Ale nikt nie mówił, że nasze życie będzie usłane różami, dlatego musi sobie z tym jakoś poradzić.
UsuńBiedny Antoś, bardzo biedny. Nasze życie nigdy nie jest usłane różami, czasem wręcz więcej w nim złego niż dobrego ale zawsze wydawało mi się, że miłość jest czymś co potrafi złagodzić największy ból i wynagrodzić niepowodzenia. Jednak niestety ona też potrafi zadać nam cios prosto w serce i sprawić, że nasze życie traci swoje barwy. Mimo wszystko nie potrafię zrozumieć tej dziewczyny. Pięć lat związku to chyba wystarczająco dużo by zastanowić się nad swoją przyszłością z daną osobą i ewentualnie rozstać gdy nie widzi się dalej wspólnego życia. Wtedy rozstanie na pewno jest bolesne jednak zawsze lepsze od czegoś takiego. Cholernie szkoda mi Anto, bo to naprawdę fantastyczny facet i nie zasłużył sobie na coś takiego. Ciesze się za to, że pojawił się mój ukochany Samik i mam nadzieje, że jakoś uda mu się rozruszać kolegę.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz tutaj wpadam ale niestety uroki chodzenia dały o sobie znać i chociaż się starałam to wcześniej nie udało mi się znaleźć czasu na skomentowanie. W przyszłości na pewno postaram się nad tym popracować.
Pozdrawiam ;)
Masz rację, życie nigdy nie daje nam tego czego chcemy od razu. Czasami po prostu czeka ta rzecz na nas później i jest bardziej wartościowa ;). Wierzę, że tak jest, bo wiele moich marzeń nie spełnia się od razu.
UsuńSmutny rozdział, ale bardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na kolejny:):)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Myślę, że następny będzie trochę weselszy :D
UsuńJezu ale cudownie piszesz;oo aż nie wierzę.
OdpowiedzUsuńsama chciałabym mieć aż taki talent.
wefoundlove.blog.onet.pl nowe opowiadanie. zapraszam!!