piątek, 3 kwietnia 2015

XV. Przysięga

Przyrzekli sobie cierpliwość w chwilach, gdy łatwo o utratę cierpliwości, szczerość, gdy łatwo o kłamstwo, i wyrazili świadomość faktu, że tylko upływ czasu może dowieść prawdziwego oddania.” [3]
1 sierpień 2013 r.
            Anna Maria Gacek, stała w niewielkiej sypialni jej przyszłego męża i uważnie przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Miała na sobie śnieżno białą suknie ślubną o prostym kroju. Żadnych kół, ozdób, wzorów, kwiatów, perełek czy innych pierdółek – wyjątek stanowił srebrny pas w talii. Bez ramiączek o prostym dekolcie. Jako biżuterię miała długie kolczyki od swojej mamy, które miały odhaczyć w jej stroju element czegoś starego. Włosy miała upięte we francuski warkocz z prawej strony i były one spięte niebieską spinką. Lekki makijaż i była w zasadzie gotowa. W dłoniach trzymała niewielki bukiecik złożony z białych różyczek. Poczuła, że Dominika dopina jej welon. Uśmiechnęła się do blondynki, u której było widać lekko zaokrąglony brzuszek. Polonistka spodziewała się swojego pierwszego dziecka, którego ojcem był Patryk Czarnowski.
            Anna, spojrzała kolejny raz. Nie poznawała siebie. Podobała się sobie. Czuła jak mocno bije jej serce. Denerwowała się. Chciała by ten wyjątkowy dzień był perfekcyjny. Posłała przyjaciółce delikatny, ale wymuszony uśmiech. Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Nie wierzyła, że ona stoi w tym miejscu i czeka by zawrzeć swoje drugie małżeństwo. Te wszystkie zawirowania jakie miały miejsce w ostatnim czasie nie pozwalały jej w to wierzyć. Jedno okazało się jednak nie prawdą. Antonin nie był ojcem dziecka Lorie. Najgorsze jest również to, że tego majowego dnia oszukała go nawet w kwestii, że to jej dziecko. Ania, pamiętała, że gdy jej to przekazał kilka tygodni później prawie zemdlała w pustej Sali lekcyjnej. Pamiętała, że poczuła jak z jej serca spada wielki kamień.
Wielka miłość nie wybiera,
czy jej chcemy nie pyta nas wcale,
wielka miłość, wielka siła
zostajemy jej wierni na zawsze [1]
            - Aniu, już czas – to Piotrek zajrzał do sypialni atakującego i dał znak, że mieli kierować się w stronę kościoła. Gacek nie chciała żeby jechali wspólnie. Wolała by spotkali się przed samym miejscem. – Wyglądasz pięknie. – Libero uśmiechnął się do siostry i uniósł kciuk do góry. Sam wątpił w ten związek, ale widział szczęście siostry i to ogromne uczucie jakim darzył ją Francuz przy każdym spojrzeniu.
            - Boję się. – Jej głos był ledwo słyszalny. – A jak jego tam nie będzie? – Perlisty śmiech Dominiki wypełnił pokój.
            - Jego? On tam pewnie muchę rwie, że jeszcze cię nie widzi.
            - Właśnie, więc chodź. Rodzice już pojechali.
            Ostrożnie by nie potknąć się o rąbek swojej białej sukni pokonywała kolejne metry mieszkania, klatki schodowej, a następnie chodnika. Jej świadkiem była Dominika, z którą łączyła ją szczera i uczciwa przyjaźń. Z kolei Anotnin wziął swojego kolegę z reprezentacji Samica. Limuzyna powoli przemierzała Saint-Martin-d'Hères. Żołądek skręcał się jej z nerwów. Chciała już być na miejscu. Podróż nie trwała długo. Dominika wysiadła jako pierwsza, a po chwili ona przy pomocy Piotrka. Rozuier stał przed samym wejściem i wpatrywał się w nią. Był przystojny. Idealnie dopasowany ślubny garnitur, dodawał mu jeszcze trochę wzrostu. Uśmiechnęła się blado, chociaż była pewna, że bardziej to przypominało grymas niezadowolenia.
            Przyjechała. Odetchnął. Wysiadła piękna jak anioł. Serce zabiło mu dwa razy szybciej. Poprawiła delikatnie suknię i przemierzyła czerwony dywan, który został rozłożony od samochodu do samego ołtarza kościoła. Szła powoli, z rezerwą. Najbliżsi już czekali w środku. Mieli razem dojść przed ołtarz i tam ślubować sobie dozgonną miłość.
Czekasz na tę jedną chwilę,
serce jak szalone bije,
zrozumiałem, po co żyję,
wiem, że czujesz to co ja. [1]
            W końcu była przy nim. Ujął jej chłodną dłoń w swoją i musnął wargami. W jej dużych, brązowych oczach zauważył łzy. Posłał jej krzepiący uśmiech, a następnie podał ramię. Chciał jej powiedzieć, że wygląda wspaniale, ale słowa uwięzły mu w gardle. Szli główną nawą. Ania, powstrzymywała się by nie zacząć płakać. Pomyślała o misternie wykonanym makijażu.
Wspólne zamieszkanie, zaręczyny, ślub, dzieci, a potem wiele nakładających się na siebie powszednich dni. Aż któregoś dnia spojrzą na siebie i odkryją, że razem dożyli starości. To przecież niezbyt wygórowane życzenie. [2]
            Stanęli przed kapłanem. Uroczystość się rozpoczęła. Gacek zauważyła, że mama jej narzeczonego ociera łzy. Posłała jej uśmiech, który miał znaczyć Nie skrzywdzę twojego syna. Nie mogła jej tego zapewnić w żaden inny sposób. Tylko słownie i potwierdzać to każdym kolejnym dniem, gestem i czynem. Do młodej pary nie docierały słowa, które wypływały z ust księdza. Zerkali na siebie nieśmiało jak para nastolatków. W końcu przyszedł czas na złożenie przysięgi.
            - Ja…
            - Antonion… Anna Maria…
            - biorę ciebie…
            - za żonę… za męża…
            - … i ślubuję ci miłość…
- …. wierność i uczciwość małżeńską oraz…  
- … że cię nie opuszczę aż do śmierci…
Przyrzekli sobie cierpliwość w chwilach, gdy łatwo o utratę cierpliwości, szczerość, gdy łatwo o kłamstwo, i wyrazili świadomość faktu, że tylko upływ czasu może dowieść prawdziwego oddania. [3]
Po policzkach kobiety spłynęła pierwsza łza szczęścia, gdy na palcu poczuła chłód złotej obrączki, którą wybrał jej Antonin. Czuła, że cała drży. Ujął jej twarz w dłonie i złożył na nich pierwszy małżeński pocałunek. Delikatny i zmysłowy, zapowiadający przedsmak ich wspólnego, nowego życia.
- Wyglądasz pięknie – wyszeptał i ucałował ją w czoło.
Czuł się oddany tej kobiecie do samego końca. Od tego momentu do śmierci, do dnia w którym przyjdzie mu odejść na drugą stronę nie zamierzał jej opuścić.
Miną lata, gwiazdy zgasną,
fotografie w głowie zgasną,
gdy nas ludzka złość rozłączy
jak i tak odnajdę Cię [1]
_________________________
[1] Seweryn Krajewski – „Wielka miłość”
[2] Camilla Läckberg
[3] Nicholas Sparks
Ilość rozdziałów: 15
Ilość stron: 84
Ilość słów: 23 343
_______________________
Ekhm... I nadszedł ten dzień, gdy historia Anny i Antonina dobiega końca. Moje postaci mogą w spokoju zasnąć z tyłu głowy. Czuje się trochę dziwnie, bo jest to moje pierwsze opowiadanie, która zakończyłam szczęśliwie. Wiem, że wasze zdania były podzielone i część kibicowała Bartmanowi, a część Rouzierowi. Ja sama od początku widziałam to dokładnie tak. Suknię Anny zobaczycie, gdy klikniecie w jej opis. 
Chcę Wam powiedzieć... Mam tyle myśli w głowie, ale jedna jest szczególna: DZIĘKUJĘ
Wszystkim, którzy pisali komentarze oraz tym, którzy uważali, że lepiej nic nie pisać. Czułam Waszą obecność. Wspaniale było czytać Wasze przemyślenia. 
Życzę Wam szczęścia w te Święta Wielkiejnocy. Spokoju serca i cudownego czasu spędzonego z rodziną. 
Jakby ktoś chciał jeszcze coś spod mojego pióra przeczytać to zapraszam na: WYBÓR SERCA
Wasza Lady Spark